“Szczęście przychodzi niespodziewanie, mimo że czasami nawet nie zdajemy sobie z niego sprawy. Wydaje nam się, że jeden błąd może przekreślić całe życie i że świat nam się zawalił. Ale upadamy tylko po to, by podnieść się silniejsi. Czasami trzeba zrobić kilka kroków do tyłu, by nabrać rozpędu i przeskoczyć przez przeszkody, które stawia nam los. Ten, wydawałoby się “koniec świata” może się okazać dopiero początkiem. A błąd, który miał przekreślić nasze życie - największym szczęściem.”
Do szpitala zaczęli się schodzić wszyscy przyjaciele chłopaka. Kto by przypuszczał, że po tym co zrobił będzie mieć ich tak dużo.
Może po prostu mu współczuli?
Ale czy mieli czego?
Był szczęśliwy z Ludmilą, w tej chwili wypadek nie szczególnie go obchodził. Nie czuł nawet bólu, a jedynie szczęście, że znów jest obok. Znów ją ma na własność, dla siebie tylko tym razem nie mógł jej stracić. Było to egoistyczne, zdawał sobie z tego sprawę, ale nic nie mógł na to poradzić. A podobno miłość jest zaprzeczeniem egoizmu.
Tym czasem w szpitalu było coraz więcej osób, każdy chciał się dowiedzieć jak najwięcej. Na swój sposób martwili się o chłopaka. Nie pojawił się jedynie Leon, który prawdopodobnie nie chciał być w tym samym miejscu co Violetta i Diego. Dziewczyna zaś starała się być jak najdalej od szatyna, który ciągle chciał z nią rozmawiać. Brakowało również Natalii, ale nikt nie mógł jej za to winić. Musiała się spakować, za kilka godzin miała mieć samolot.