“Czy mogę być Twoim snem o świcie, opowiadającym Ci o chwilach, które mieliśmy przeżyć razem? Czy mogę być myślą błądzącą po Twojej głowie każdego dnia? Czy mogę być Twoją radością, Twoim marzeniem i iskrą rozpalającą żar w Twoim sercu? Tak długo broniłam się przed tą myślą, ale jednak ja nadal pragnę tego abyś nie potrafił o mnie zapomnieć, aby męczyło Cię poczucie, że byłam kimś ważnym, a Ty, to Ty ze mnie zrezygnowałeś i odpuszczałeś każdą szansę jaką byłam w stanie Ci dać.”
Siedział na ławce w parku już dobrą godzinę. To nie tak, że
osoba na którą czekał się spóźniała. Postanowił przyjść tu wcześniej, bo
świadomość siedzenia samemu w domu była przytłaczająca. Od dziś miał przestać
być tam sam, bynajmniej na jakiś czas. W końcu nie będzie tylko on, muzyka,
cztery ściany i ona. Gdzieś zawsze była ona. Najczęściej w sercu. Tutaj
teoretycznie też był sam, ale nie odczuwał tego tak bardzo. Ręką obracał
bransoletki znajdujące się na jego lewym nadgarstku i patrzył przed siebie. Tym
razem był odpowiednio ubrany, miał na sobie skórzaną kurtkę, ponieważ pogoda w
ostatnim czasie potrafiła być zdradliwa. Usłyszał kółka od walizki powoli
zbliżające się do niego. Odwrócił się w tę stronę podejrzliwie, choć doskonale
wiedział kto zmierza w jego kierunku.