sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział XIII


“Czy mogę być Twoim snem o świcie, opowiadającym Ci o chwilach, które mieliśmy przeżyć razem? Czy mogę być myślą błądzącą po Twojej głowie każdego dnia? Czy mogę być Twoją radością, Twoim marzeniem i iskrą rozpalającą żar w Twoim sercu? Tak długo broniłam się przed tą myślą, ale jednak ja nadal pragnę tego abyś nie potrafił o mnie zapomnieć, aby męczyło Cię poczucie, że byłam kimś ważnym, a Ty, to Ty ze mnie zrezygnowałeś i odpuszczałeś każdą szansę jaką byłam w stanie Ci dać.”

Siedział na ławce w parku już dobrą godzinę. To nie tak, że osoba na którą czekał się spóźniała. Postanowił przyjść tu wcześniej, bo świadomość siedzenia samemu w domu była przytłaczająca. Od dziś miał przestać być tam sam, bynajmniej na jakiś czas. W końcu nie będzie tylko on, muzyka, cztery ściany i ona. Gdzieś zawsze była ona. Najczęściej w sercu. Tutaj teoretycznie też był sam, ale nie odczuwał tego tak bardzo. Ręką obracał bransoletki znajdujące się na jego lewym nadgarstku i patrzył przed siebie. Tym razem był odpowiednio ubrany, miał na sobie skórzaną kurtkę, ponieważ pogoda w ostatnim czasie potrafiła być zdradliwa. Usłyszał kółka od walizki powoli zbliżające się do niego. Odwrócił się w tę stronę podejrzliwie, choć doskonale wiedział kto zmierza w jego kierunku.
Wstał z ławki, z szerokim uśmiechem. Dziewczyna już zaczynała biec w jego stronę, odwzajemniając uśmiech. Wyciągnął przed siebie ręce, a ona z impetem w niego uderzyła, niemal go przewracając. Cieszył się, że był na tyle silny, aby ją utrzymać. Stali w niemym uścisku jeszcze przez kilka minut, po czym brunetka odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy z powagą.
- Nie mówiłeś, że jest tu tak zimno. Nie przygotowałam się! – zaczęła pretensjonalnie. – W Hiszpanii było cieplej, przez co kurtkę schowałam na sam dół walizki. Nie miałam jak jej wyjąć. No, ale jak miałeś mi powiedzieć, skoro w ogóle do mnie nie dzwoniłeś. Zapomniałeś o mnie i nie wiem czy ci to wybaczę – powiedziała z oburzeniem. Cała Lara. Zaśmiał się i chwycił lekko jej dłoń.
- A może tak „Cześć, jak miło cię widzieć. Strasznie się za Tobą stęskniłam.”? – spytał nadal ze śmiechem, którego nie umiał pohamować. Wziął jej walizkę i ruszył w stronę domu jego wujka, w którym miała się zatrzymać Lara.
- Obawiam się, że nie zasłużyłeś sobie na tak miłe przywitanie, Diego. Nie dawałeś znaku życia, odkąd wylądowałeś. Nawet wtedy wysłałeś głupiego sms’a  „Jestem na miejscu. Wszystko w porządku”. Gdyby nie twój wuj nic bym nie wiedziała o Tobie, bo nie odbierałeś telefonów.
- Przepraszam. Miałem ostatnio cięższy okres, ale nie zapomniałem o Tobie. Wręcz przeciwnie wiele razy myślałem, co ty być zrobiła na moim miejscu. - szepnął szczerze. Usłyszał ciche westchnięcie, wydobywające się z jej ust.
- Jestem na ciebie mega zła i uwierz nie wybaczyłabym gdyby nie to, że masz jutro urodziny, a ja nie chce się z Tobą na wstępie kłócić. Dlatego proponuję zmianę tematu. Znalazłeś coś co ułatwiłoby ci poznanie ojca? – spytała ciekawa. Od razu rzucił jej się w oczy, ból odmalowany na jego twarzy.
- Nie nic. Ale nie da się znaleźć czegoś, czego się nawet nie szuka.
- Nie szuka? Myślałam, że po to tu przyleciałeś. Byłeś taki zdeterminowany. Taki szczęśliwy, że wreszcie masz szansę go poznać, dowiedzieć się czyja krew w Tobie płynie. Co się zmieniło?
- Wiele rzeczy się do tego przyczyniło. Nowa szkoła, obowiązki, przedstawienie, nowe miejsce, ludzie… - zacisnął usta w wąską linię przypominając sobie o niej. Miał o niej nie myśleć, zapomnieć. Gdyby to jeszcze tak nie bolało. Lara patrzyła się na niego w milczeniu i zastanawiała się nad jego dziwnym zachowaniem.
- To chyba nie wszystko. Chyba nie dałeś rady tak szybko popaść w jakieś kłopoty?
- Wiele, zbyt wiele. – pokręcił lekko głową – Więcej niż bym chciał, niż kiedykolwiek chciałem. Ale nie potrafię z nim skończyć.
- Co znów? Fajki, alkohol, hazard, narkotyki? – spytała zrezygnowana.
- Miłość. – na dźwięk tego słowa przystanęła w miejscu. On nigdy się nie zakochał. Zawsze twierdził, że jest niezależny, wolny, a miłość jedynie by go ograniczała. Co się więc stało? Kto go zmienił? Lara chciała poznać tę osobę i pogratulować jej, ale jednocześnie uderzyć mocno w twarz za to, że doprowadziła jej przyjaciela do takiego stanu. Szanowała i nienawidziła, a nawet jej nie znała. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że Diego się nie zatrzymał, w efekcie był już spory kawałem od niej. Pobiegła za nim, aby go dogonić. Szybko była przy nim, znów idąc ramie w ramie. Nie patrzył na nią. Nie miał odwagi.
- Jestem pełna poszanowania dla tej dziewczyny. Ale po twojej minie widzę, że nie jesteście jeszcze razem.
- Nigdy nie będziemy – szybko jej przerwał, patrząc na nią przeszywającym na wskroś spojrzeniem. Zawsze go używał, kiedy chciał kogoś do siebie zrazić. Ona znała go jednak za dobrze, aby mu się to udało.
- Dlaczego? – nie zaprzestała – Znam się. Kiedy czegoś chcesz po prostu to bierzesz. Co się dzieje? – widziała, że zastanawia się czy jej odpowiedzieć, jakby toczył wewnętrzną walkę ze sobą. Nigdy nie lubił mówić o uczuciach, zwłaszcza własnych. Tworzył otaczającą go kopułę i ukazywał ludziom tę część siebie, którą chciał, aby widzieli. Nawet jej rzadko pozwalał zajrzeć do środka, przebić się przez nią. Wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać wszystko od początku. Słuchała w skupieniu, z kamienną twarzą. Kiedy historia dobiegła końca dodała tylko.
- Głupia suka.


~~~~

Szli powoli w stronę baru. Federico nie był do końca przekonany czy chce, aby drugim miejscem jakie odwiedzi po wyjściu ze szpitala, zaraz po jego domu, był bar, z którym wiązał wiele nieprzyjemnych wspomnień. Maxi jednak nalegał, widać było, że jest w rozsypce po wyjeździe Natalii, dlatego nie mógł mu odmówić. Obiecał tylko Ludmili, że nie będzie pić, bo za chłopaka nie mógł ręczyć. Sam też obiecał sam sobie, że nie tknie alkoholu. Odkąd tylko wyszli z jego domu, brunet ciągle coś mówił. Buzia mu się nie zamykała, co oznaczało jedynie, że potrzebował się wyżalić. A Federico jako jego najlepszy przyjaciel powinien mu pomóc albo przynajmniej wysłuchać. Sam był szczęśliwy, ale bolało go, że jego przyjaciel nie mógł go odnaleźć nawet kiedy w końcu zrozumiał uczucia jakimi darzył Hiszpankę.
- Rozumiesz? Powiedziałem jej, że ją kocham, a ona wyjechała. Nie tak to sobie wyobrażałem. – rozumiał, w końcu słyszał to już kolejny z kolei raz.
- A jak to sobie wyobrażałeś, co? Kiedy była blisko zachowywałeś się jak dupek. Nawet nie zwracałeś na nią najmniejszej uwagi. Płakała przez ciebie prawie co noc. Wiem to od Ludmili. – przyznał.
- Powinieneś stać po mojej stronie! – krzyknął. Poczuł się zdradzony, nawet jeśli chłopak miał rację, a niewątpliwie ją miał.
- Taka jest prawda. Posłuchaj, czasu nie cofniesz nieważne jak bardzo byś się starał. Zrobiłeś rzeczy, których się wstydzisz i żałujesz. Doradziłbym ci, abyś naprawił swój błąd, ale obydwoje wiemy, że aby to zrobić musiałbyś wyjechać za nią do Hiszpanii, a nie możesz tego zrobić. Za długo kazałeś jej czekać na zrozumienie własnych uczuć. Myślę, że mogła tu zostać, ale nie chciała. Bała się, że znów się zagubisz i skarzesz ją na cierpienie. Natalia jest tak krucha jak się wydaje, ale ma dobre serce. Serce, które cię kocha i zawsze w jakiś sposób będzie. – powiedział wchodząc z chłopakiem do baru.
- To mnie nie pociesza. Nie wiedziałem, że ona mnie kocha. Mogła mi powiedzieć. Zresztą nieważne. Dostałem nauczkę, a konsekwencję mojej ślepoty będę pamiętał zawsze. Tak bardzo chciałbym, aby to wszystko okazało się głupim snem, a ona… - urwał widząc siedzącą przy barze blondynkę. Patrzyła pustym wzrokiem na swój koktajl. – Lena. Co ona tu robi? Nie miała lecieć z Natalią? – spytał nie oczekując tak oczywistych odpowiedzi. Podszedł do niej szybkim i pewnym krokiem i stanął przed nią, kierując jej znużone spojrzenie na swoją osobę. Dziewczyna nie była pijana, a raczej smutna. Nie myślał o tym, ale zanim zdążył się odezwać koło niego stanął Federico, całą jej uwagę kierując na niego. Przez chwilę mierzyli się w milczeniu wzrokiem, tak jakby on w ogóle nie istniał. Sztucznie zakaszlnął, aby zwrócić jej uwagę na siebie. Nie udało mu się to, ale mimo tego postanowił spróbować.
- Co ty tu… To znaczy… Czy wy…? – zaczął się jąkać.
- Natalia jest w domu – powiedziała obojętnym tonem, jakby czytając mu w myślach. Odwróciła wzrok z powrotem w stronę swojego koktajlu. Nie potrzebował jednak więcej informacji. Wybiegł z baru, zatrzaskując za sobą drzwi i tym samym zostawiając ich samych. Federico patrzył na dziewczynę w ciszy. Wydawała się taka smutna, przez co czuł wyrzuty sumienia. Nie mógł tego zignorować tak jak Maxi. Nie miał odwagi usiąść koło niej, więc nadal stał przed nią. Ona jednak nie wyglądała na szczególnie zainteresowaną jego osobą. Jakby go tu nie było, starała się go ignorować, to jasne. W końcu miała nadzieję, że więcej nie będzie musiała patrzeć w te czekoladowe oczy. Nie będzie jej już dane usłyszeć tego matowego głosu. W pewnym sensie czuła z tego powodu ulgę.
- Dlaczego wróciłyście? – spytał najłagodniej jak potrafił.
- Formalnie rzecz biorąc nigdzie nie wyleciałyśmy. Wiem, że tego chciałeś – powiedziała z ukrywanym w sobie bólem.
- Nie. To ty tego chciałaś. Ty chciałaś się od tego odciąć, zostawić wszystko i wszystkich i wylecieć. Pytanie brzmi dlaczego?
- Dlaczego?! – spytała z łzami w oczach odwracając się do niego – Bo to miejsce, miasto sprawia mi jedynie cierpienie. Przylatując tu wcześniej miałam nadzieję zacząć wszystko od początku, ale nie takiego startu się spodziewałam. Wiem, że sami piszemy własną historię i dziecinne jest zwalanie moich wszystkich problemów na to miasto, ale wolę myśleć w ten sposób niż ciągle widzieć w sobie winę. Doszło do tego, że nie umiem spojrzeć na siebie w lustrze, bo widzę całkiem inną osobą, którą wcześniej nie byłam. Ciągle kłócę się z Natalią, rodzicie mają problemy, a ja nie mogę nic zrobić, bo jestem za młoda. Jestem bezużyteczna i jedyne co potrafię to niszczyć. – powiedziała zaczynając szlochać. Chłopak niepewnie postąpił krok w jej stronę, przysunął się do niej i przytulił do siebie. Ręką w uspokajającym geście gładził jej włosy.
- To nieprawda. Jesteś dla ciebie zbyt krytyczna. Każdy popełnia błędy, ważne aby wyciągać z nich jakiś wniosek. Sam nie jestem idealny i często zastanawiam się jak inni są w stanie ze mną wytrzymać. Wiesz czemu do ciebie wtedy podszedłem? Dlaczego wybrałem wtedy w tym klubie, wśród tak wielu dziewczyn? – pokręciła przecząco głową – Bo widziałem w Tobie siebie. Wolną, niezależną, szaloną, zabawną, wesołą, charyzmatyczną i impulsywną osobę. Nie mówię, że wszystkie te cechy są w niektórych sytuacjach dobre, ale każda z nich tworzy ciebie. To kim teraz jesteś. Jesteś silna i wierzę w ciebie. Od zawsze wierzyłem. Jesteś w stanie poradzić sobie w najtrudniejszych sytuacjach. Rzadko okazujesz słabość, a kiedy ją widzisz starasz się jej pozbyć. Dlatego mnie odrzuciłaś. – szepnął. – Ale może pomyliłaś się co do uczuć jakimi mnie darzysz?
- Wiele nas łączy, ale wiele nas także dzieli. – powiedziała odsuwając się od niego. Wstała z godnością i wytarła ostatnią łzę spływającą po jej policzku. – Federico, chciałam cię przeprosić. Za naszą poprzednią rozmowę i za dziś. Postaram się zapomnieć i pozwolić ci być szczęśliwym. Mną się nie przejmuj, jakoś sobie poradzę – uśmiechnęła się niepewnie i czule pocałowała jego policzek na pożegnanie. Wyszła z baru, zostawiając go samego. Niespokojnego.

~~~~

Siedział w sali do prób z gitarą w ręku. Od jakiegoś czasu nie przychodził do Studia, więc było to dla niego miłą odmianą. Energicznie uderzał otwartą dłonią w struny, przez co po sali roznosiły się pierwsze kojące dźwięki. Zamknął oczy i wczuwał się w melodię. Znał ją na pamięć, dlatego też nie potrzebował nut, aby zagrać tę piosenkę. Pamiętał, kiedy siedzieli nad brzegiem jeziora wsłuchani w śpiew ptaków. On grał na gitarze, a ona śpiewała. To była ich piosenka. Nie potrafił powiedzieć czemu akurat teraz ją grał, skoro między nimi wszystko skończone. To była przeszłość, przeszłość, w której odgrywała niemałą rolę, ale należy żyć teraźniejszością. Wspomnienia są dobre, do chwili kiedy nie kosztują nas za dużo łez i bólu. Tym razem jednak wiedział, że to co czuje jest dobre. Nie bolało go serce, tak jak ostatnio. Czuł spokój, przyjemny spokój.
Nawet nie zauważył, kiedy do sali weszła bruneta. Spojrzała na niego, a na jej twarzy zagościł smutny uśmiech. Podeszła bliżej i wtedy ją usłyszał. Otworzył oczy, a widząc ją przestał również grać. Teraz stała przed nim, choć tak długo jej unikał. Zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał z nią kiedyś porozmawiać. Był na to gotów, dlatego przyszedł dziś do szkoły. Odłożył gitarę na bok i wstał, patrząc na nią spokojnie. Cisza, która między nimi nastała była niezręczna i niepokojąca. Jakby żadne z nich się nie znało, spotkało się po raz pierwszy w życiu i nie mieli wspólnych tematów. Ciszę postanowiła przerwać Violetta.
- Przepraszam – szepnęła spuszczając wzrok i patrząc w deski na podłodze. Nie odezwał się. Nie powiedział „nic się nie stało”, bo nie była to prawda. Stało się zbyt wiele. Nie mógł też powiedzieć „Wybaczam ci”, bo nie wiedział czy jest w stanie to zrobić, a kłamanie w takiej sprawie wydawało się nie w porządku. Po chwili czując, że nie ma zamiaru nic powiedzieć, dziewczyna podniosła na niego wzrok i spojrzała błagalnie – Nie masz zamiaru nic powiedzieć? – otworzył usta, ale szybko je zamknął. Zastanawiał się chwilę co powinien odpowiedzieć.
- Nie wiem czy mamy o czym gadać. – stwierdził.
- Kiedyś mieliśmy wiele tematów do rozmów.
- Kiedyś kochałaś tylko mnie – powiedział z bólem.
- Nadal cię kocham, Leon…
- Nie tak jak powinnaś. Od dawna to nie ta miłość. To przywiązanie – przerwał jej – Nie mogę winić cię za to, że zakochałaś się w kimś innym. Bardzo bym tego chciał, ale nie mogę, bo ja cię kocham i chce twojego szczęścia. Ale boli mnie to, że nie byłaś ze mną szczera tak jakbyś mi nie ufała.
- Zawsze ci ufałam. To się nie zmieniło. Przecież wiesz, że byłeś pierwszą osobą, której w pełni zaufałam. – zrobiła krok w jego stronę. On cofnął się o krok, nie zmniejszając odległości między nimi. Cicho westchnęła i kontynuowała – Nie chciałam ci powiedzieć o tym, że Diego mnie pocałował, bo dla mnie to nic nie znaczyło i bałam się twojej reakcji. Świadomość, że mnie znienawidzisz mnie przerażała. Tak samo jak myśl, że nie będzie cię już przy mnie.
- Sam nie wiem co czuję, ale na pewno zdradę. I nie kłam po raz kolejny. Ten pocałunek musiał coś znaczyć. Zastanawiam się tylko co on ma czego mi brakuje?
- Niczego ci nie brakuje. Ja… ja po prostu się zagubiłam. Diego pojawił się tak nagle, zaczął za mną chodzić, jeszcze te próby. Był przy mnie cały czas, kiedy ciebie nie było. Czułam, że się od siebie oddalamy, ale nie potrafiłam tego zmienić.
- Nie próbowałaś – sprostował
- Próbowałam. Może dawałam z siebie za mało. Może mogłam zrobić więcej, ale w tamtej chwili potrafiłam myśleć tylko o… - ucięła, niepewna tego co właściwie mówi. Może jednak się nie starała?
- O nim – dokończył
- Też, ale także o Tobie, o nas i sytuacji w domu. Miałam za wiele na głowie i chyba masz rację, nie starałam się. Odpychałam cię od siebie, a ty ustępowałeś. Z Diego natomiast było tak, że nawet, kiedy chciałam być sama on nie odpuszczał. Byliście tacy różni i pokochałam was obu. Jednak obiecuję ci, że nie zbliżę się więcej do Diego. Nigdy nie chciałam, abyś przeze mnie tak cierpiał. Zawsze chciałam jedynie twojego szczęścia – przyznała.
- Nie obiecuj takich rzeczy. Nie jesteś w stanie kontrolować swoich uczuć. Skoro ja nie mogę być już z Tobą szczęśliwy, to chce, abyś ty była szczęśliwa z kimś kto może dać ci szczęście. Nasze drogi się rozeszły. My nigdy nie będziemy już razem, co nie oznacza, że do końca życia mamy być samotni – powiedział. – A teraz wybacz, muszę znaleźć Pablo i jakoś usprawiedliwić swoje nieobecności – dodał i ruszył w stronę wyjścia.
- Leon? Dziękuje.
- Za co? – spytał nie odwracając się w jej stronę.
- Za wszystko. Za wszystkie lata spędzone razem. Poświęcony mi czas i uczucie. Za to, że byłeś, kiedy cię potrzebowałam. Za to, że przyszedłeś i pozwoliłeś mi ze sobą porozmawiać. Za twoje słowa i najważniejsze. Dziękuje za to, że jesteś. – skinął głową i wyszedł z sali.

~~~~


Siedziała w swoim pokoju. Jeszcze nikogo nie poinformowała o tym, że została w Buenos Aires. Otworzyła pamiętnik i zaczęła w nim pisać.
Kolejny monotonny dzień w tym mieście. Niby mi znanym, więc czy to nie dziwne, że czuję się tu obco? Nigdy nie wyleciałam, więc nic nie powinno się zmienić, a ja czuję, że szykuje się wiele zmian. Wszystko jeszcze przede mną, wierzę, że skoro już raz zostałam doceniona może przydarzyć się to kolejny raz. A może mój limit się wyczerpał? Może zostając w tym mieście straciłam szansę na karierę, na pewną przyszłość? Więc czy warto było tutaj zostać? Dlaczego to zrobiłam, spytasz. Odpowiedź jest dość prosta. Byłam pewna swojego wyjazdu, dopóki nie pojawił się on. Odkąd pamiętam komplikował mi życie, uczucie do niego stawało się nie do zniesienia, ale to wiesz. W pewnym sensie chciałam się od niego uwolnić i polecieć do innego kraju, może udałoby mi się zapomnieć? Lena tak bardzo cieszyła się z tego wyjazdu. Zachowałam się egoistycznie zostając dla niego? Nie myśląc w tamtym momencie o siostrze? Nie reagując widząc ten smutek, rozczarowanie i ból w jej oczach na myśl o powrocie do tego domu? Miałam przecież pomóc rodzicom finansowo, zamiast tego zostałam, bo mnie o to prosił. Bo tego chciał. Bo wyznał mi miłość, na co tak długo czekałam. Teraz siedzę w pokoju i zastanawiam się co by było, gdybym wyjechała. Tęskniłby? Dzwonił, przyleciał, próbował się skontaktować czy może zapomniałby o mnie? Jakie uczucia by nim kierowały? Tęsknota, gniew, ból, rozczarowanie, szczęście czy obojętność? Zastanawiam się nad tym zamiast zadzwonić do niego i poprosić o spotkanie. Nie wiem nawet czy by się z tego ucieszył. Ale przecież ma jeszcze Camile. Zerwał z nią dla mnie? Obiecał, że to zrobi. Czy może to była jedna z tych nic nieznaczących obietnic? Znów wykazałam się swoją naiwnością?
Tak wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi. Ty też nie. Odpowiedzi udzielić mi może tylko on. 
MAXI <3
Odłożyła zeszyt na łóżko i w tym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi jej pokoju.
- Proszę – szepnęła, pewna że to Lena. Tym bardziej zdziwiła się, kiedy w drzwiach ujrzała Max’iego. Uśmiechał się do niej i wszedł do środka. Usiadł na jej łóżku i spojrzał jej w oczy. Nawet nie próbował pohamować targających nim emocji. Głównie radości. Nie odzywając się, szybko ją do siebie przytulił. Nie spodziewała się tego, ale odwzajemniła uścisk podchwytując jego zapach. Szampon, trawa i jego skóra. Tani żel do golenia. ON.
- Zostałaś – szepnął, jakby jeszcze w to nie wierzył. Jakby to, że w tej chwili trzymał ją w ramionach, widział jej twarz mu nie wystarczało. Pragnął zapewnienia, bojąc się, że to wszystko jedynie mu się wydaje, a ona zaraz zniknie i pozostawi go samego.
- Zostałam – przytaknęła, nie odrywając się od niego. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. Oddalił się od niej, aby dokładnie jej się przyjrzeć. Sprawić czy nic się nie zmieniło. Czy to ta sama Natalia. Nadal nią była. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, przyjrzał się jej jeszcze dokładniej. Czuła, że przeszywa ją wzrokiem, jakby w jej oczach chciał znaleźć odpowiedzi na wszystkie niezadane pytania. Nic nie mógł tam znaleźć, to było jasne. Nawet jej oczy były pełne niedowierzania, jakby jeszcze nie wierzyła, że podjęła taką decyzje.
- Dlaczego? – spytał po chwili.
- Sama nie wiem. Wsiadałam do samolotu i dotarło do mnie, że nie mogę was zostawić. Zostając miałam wiele do stracenia, ale jeszcze więcej gdybym wyleciała. Nie mogłam cię zostawić. Nie po tym co wydarzyło się chwilę wcześniej – patrzył na nią w milczeniu. Na jego twarzy zagościł półuśmiech. Jedyny w swoim rodzaju. Oczywistym było, że to pamiętał.
- Zostałaś dla mnie?
- Po części. W większej części – przyznała. Nachylił się nad nią, gotów do pocałunku. Już zamykała oczy, kiedy sobie coś przypomniała.
- Camila? – spojrzał na nią zaskoczony, zatrzymując się w miejscu. – Co z Camilą? – wyjaśniła. Odsunął się od niej – Zerwałeś z nią? – pokręcił przecząco głową.
- Zrobię to najszybciej jak to tylko będzie możliwe, obiecuję.
- Jeśli tak się stanie, wtedy do mnie przyjdź. Wtedy porozmawiamy, Maxi – powiedziała poważnie, nie zważając na jego zszokowane spojrzenie. Pokiwał głową i wstał
- Cieszę się, że zostałaś – uśmiechnął się i pocałował delikatnie jej czoło. Wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna opadała na łóżko i spojrzała w sufit. Ręką odszukała swój pamiętnik i przycisnęła go do klatki piersiowej. 

2 komentarze:

  1. świetny rozdział, czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę uwierzyć, że ktoś tworzy takie CUDO *.*
    Niedawno natknęłam się na Twojego bloga, a już go pokochałam. Wspaniale piszesz i masz wielki talent. Mam nadzieję, że ta historia będzie trwać i trwać.
    Tak od siebie, mogę cię jeszcze zachęcić do odwiedzenia mojego bloga: la-historia-de-violetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń