środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział XI


“To piękne uczucie gdy nagle w Twoim życiu pojawia się osoba, która nic nie wymaga od Ciebie, wręcz przeciwnie, pragnie dać Ci więcej niż posiadasz. Chce Cię uszczęśliwiać, nie chce Cię zmieniać bo ceni się za to jaka jesteś na prawdę. I tak po prostu Cię kocha, bez warunków i zasad.”
Myślała o tej propozycji całą noc. Bardzo cieszyła się z tego, że ktoś ją zauważył, docenił, ale nie była pewna czy chce wyjeżdżać i zostawiać to wszystko. Szkoła, przyjaciele, Maxi… Nie, on nie. Ona dla niego nie istnieje. Czemu ze względu na niego miała by rezygnować z marzeń? Odpowiedź jest prosta, kochała go. Wiedziała, że gdyby poprosił, aby została, uczyniłaby to. On jednak nie prosił, a nawet chyba nie wiedział o jej wyjeździe. Poza tym nie kochał jej, a to bolało najbardziej. Natalia, kiedy poinformowała o wszystkim siostrę bardzo zdziwiła się jej reakcją. Myślała, że Lena nie będzie chciała nigdzie jechać, ale ta aż promieniowała z radości. Rodzice także poparli jej pomysł, choć ostrzegli, że nie będą mogli pojechać razem z nią. Zasmuciło to dziewczynę, ale zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogli rzucić wszystkiego i pojechać do Hiszpanii, aby wspierać córkę w spełnianiu marzeń. Nie w ich sytuacji. Natalia musiała jednak wszystko sobie przemyśleć, więc postanowiła udać się na długi spacer. Po drodze spotkała Alex’a, chłopak był chyba jedyną osobą, którą zasmuciły plany dziewczyny. Dalej spacerowali już razem, Natalia mówiła mu o wszystkim, żaliła się i opowiadała o swoich marzeniach, a także obawach, że nie da sobie rady.
Powiedziała, że nic nie jest jeszcze pewne i może nie wyjechać. W tym właśnie czasie usłyszeli rozmowę Maxiego z Camilą. Nie podeszła bliżej, a jedynie wytężyła słuch, aby więcej usłyszeć.
- Daj spokój Maxi, widziałam jak się na nią patrzyłeś, kiedy śpiewała – powiedziała, wyraźnie wściekła Camila. Natalia nie rozumiała, na kogo chłopak mógł się tak patrzeć. I w jaki sposób, aby tak bardzo zdenerwować rudowłosą.
- Słyszysz co mówisz? – spytał poirytowany. Starał jednak po sobie tego nie poznać – Patrzyłem na nią jak każdy. Ładnie zaśpiewała i tyle. Nic nie czuję do Natalii, nawet jej nie lubię. Nie obchodzi mnie ona, może robić co chce – powiedział tak przekonująco, że widać było, iż dziewczyna w końcu się odprężyła i uwierzyła chłopakowi. Nie tylko ona. Natalia, która słyszała te słowa, poczuła jak po jej policzkach spływając łzy. Nie próbowała ich nawet pohamować. Stała i analizowała jego słowa. Teraz była pewna, że nic do niej nie czuł. Nie miała po co tu zostać. Nie zdawała sobie tylko sprawy z tego, że chłopak kłamał, nie chcąc przyznać Camili racji. Natalia powoli odwróciła się w stronę Alex’a i spojrzała mu w oczy. Była pewna swojej decyzji.
- Wyjeżdżam do Hiszpanii. – oznajmiła.

~~~~

Violetta ćwiczyła w sali od śpiewu. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej ostatni występ nie był najlepszy. Zawaliła, ale nie mogła pozwolić na zbliżenie się do siebie Diego. Za wiele ją to kosztowało, a miała przecież trzymać się od niego z daleka. Nie obierała od niego telefonów, nie odpisywała na smsy, jedynym problemem była szkoła, w której widzieli się codziennie. Zaczęła komponować nową piosenkę, próbując przez chwilę nie myśleć o problemach i nie skupiać się na swoich wyrzutach sumienia, które niewątpliwie miała. Zawiodła Pablo, jak i Studio. Mogła zaśpiewać lepiej, wtedy może szkoła zdobyłaby jakiegoś sponsora. Okłamywała też Leona i Diego, co dodatkowo ją męczyło. Nie powinna obwiniać się o to co czuje, ale tak było. Nigdy nie chciała zakochać się w Diego, a tak się stało. Najgorsze było to, że tym uczuciem raniła Leona, a swoją obojętnością Hiszpana. Nikt nie był w tym układzie szczęśliwy. Musiała w końcu wybrać, ale przecież już dawno to zrobiła. Zrezygnowała ze swojego szczęścia, na rzecz szczęścia Leona. Brunet był w końcu dla niej kimś ważnym, najważniejszym.
A co jeśli już nie jest?
Nie mogła tak myśleć . Nawet na piosence nie potrafiła się skupić, a od ciągłego rozmyślania o nich bolała ją już głowa. Jej serce przyśpieszyło swoje bicie, kiedy zobaczyła, że do jej sali zmierza szatyn. Nie mógł sobie odpuścić? – pomyślała. Oczywiście, że nie. Nie byłby wtedy sobą. Starała się jednak nie zwracać na niego uwagi, dalej skupiła się na piosence i zaczęła ją grać. On w tym czasie stanął obok niej i przyglądał się jej z uśmiechem. Starała się go ignorować, ale to było trudne. Zbyt trudne. W końcu na niego spojrzała. A kiedy zobaczyła jego ciemne oczy, zaczęła śpiewać tylko dla niego. I choć nie miała jeszcze zapisanych słów, jakimś sposobem wiedziała jak powinny one brzmieć. Była tym zaskoczona, nigdy nie zdarzyło jej się coś takiego.
Jak to możliwe, że jedna osoba może tak na kogoś działać?
Melodia dobiegła końca, a ona zamknęła szybko usta i odwróciła wzrok. Nie patrz na niego, powtarzała sobie w myślach.
- Piękna, dla mnie? – spytał po krótkiej chwili. Szybko prychnęła.
- Żadna nie jest dla ciebie – powiedziała spokojnie. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w jego stronę. – Znów przyszedłeś, a wiesz, że nie lubię, kiedy jesteś obok mnie. Denerwujesz mnie całym sobą – powiedziała, starając się brzmieć jak najbardziej poważnie i groźnie.
- Raczej tym, jak na ciebie działam. – zaśmiał się cicho, co zdenerwowało ją tym razem na poważnie. Spiorunowała go wzrokiem.
- Nie działasz na mnie w ogóle. Nie wiem co ty sobie ubzdurałeś w swojej główce, ale to, że się pocałowaliśmy nic dla mnie nie znaczy. Byłam wtedy roztrzęsiona, a ty wykorzystałeś okazję. Nie chce cię widzieć i nie chce, aby Leon się o tym dowiedział. – powiedziała.
- Za późno – usłyszała za sobą czyjś głos. Przestraszona odwróciła się w tamtą stronę i ujrzała bruneta. Nie wiedziała czy jest wściekły czy zawiedziony. Leon nie czekając na wyjaśnienia po prostu wyszedł z sali.

~~~~ 

Nie widziała się z nim od występu, kiedy kazała mu odejść. Czuła wyrzuty sumienia, świadoma tego, że to przez nią, zabrakło go na przedstawieniu. Chciała z nim porozmawiać, ale za każdym razem jak dzwoniła włączała się poczta lub nikt nie odbierał. Znów czuła narastającą złość. Zawsze to on chce na siłę z nią porozmawiać, a teraz kiedy ona tego potrzebuje, on ją ignoruje. Była prawie pewna, że znów zaczął pić, dlatego nie pojawił się na pierwszych zajęciach. Nie miała już siły na kłótnie z nim, ani proszenie, aby przestał. Nie robił tego, nie słuchał jej, więc czemu miała się starać? Zależało jej, ale jemu najwidoczniej nie. Mimo to nie potrafiła tak po prostu zapomnieć , po raz kolejny wybrała numer chłopaka i spróbowała się dodzwonić. Cisza. Kolejna próba, po tej miała już nigdy nie próbować. Kilka sygnałów, aż w końcu ktoś odebrał. Ucieszyła się, że go usłyszy. Pomyliła się jednak, słuchawkę podniosła jakaś kobieta. Ludmila od razu pomyślała, że to kolejna jego zdobycz.
Nie wiedziała nawet jak bardzo się myli.
Już miała się rozłączyć, kiedy do jej uszu dotarł głos kobiety. Powiedziała, że jest pielęgniarką i dlaczego odbiera ten telefon. Blondynka nie mogła wydobyć z siebie głosu, słysząc informacje o tym, że Federico jest w szpitalu, w ciężkim stanie. Uzyskała informacje o miejscu jego pobytu i od razu tam pobiegła. Była tam dopiero po kilkunastu minutach. Długo prosiła pielęgniarki, aby ją do niego wpuściły. W końcu uzyskała na to zgodę. Poszła pod jego salę, obok której siedziała już zapłakana matka i pocieszający ją ojciec. Nie wyglądał przyjemnie. Sprawiał wrażenie mężczyzny o prostych zasadach i stąpającego twardo po ziemi.  Nigdy wcześniej go nie poznała, często przebywał poza granicami kraju. Zdziwiło ją, że pozwolił popaść synowi w nałóg, z drugiej strony, nie było go przy nim, aby mu tego zabronić i od tego odciągnąć. Przywitała się z nimi. Matka chłopaka obdarzyła ją ciepłym uśmiechem, ojciec zaś tylko na nią spojrzał. Niepewnym krokiem ruszyła do jego sali. Spojrzała na leżącego na łóżku, nieprzytomnego Włocha, a łzy mimowolnie zaczęły spływać po jej policzku. Usiadła na krześle obok jego łóżka i delikatnie chwyciła jego dłoń.
- Przepraszam – wyszeptała drżącym głosem – Nie chciałam, abyś sobie wtedy poszedł. Nie chce, abyś mnie zostawił, rozumiesz? Nie możesz odejść. – powiedziała cicho popłakując – Bardzo brakowało nam cię na przedstawieniu. Nie wyszło nam najlepiej, ale gdybyś tam był… Gdybym nie kazała ci wtedy odejść. – zaniosła się płaczem. Wzięła kilka oddechów i kontynuowała. – Odwołuję wszystko co o Tobie mówiłam. Potrzebuję Cię, kochanie. Nie opuszczaj mnie. – powiedziała z bólem.
Chłopak nie reagował. Pozostawał całkowicie obojętny, na jej słowa, a ją to bolało. Miała poczucie winy. Gdyby mu nie kazała wyjść, nigdy by mu się nic nie stało. Gdyby wtedy na niego nie naskoczyła, przecież chciał dobrze. Nie umiała jednak tego docenić, a teraz może go stracić. Już nigdy nie usłyszeć jego głosu, śpiewu, nie zobaczyć jego uśmiechu. Poczuła ukłucie w sercu. To wszystko jej wina.
- Kocham Cię. – powiedziała i złożyła na jego ustach czuły i pełen namiętności pocałunek. Po chwili się od niego odsunęła i poczuła jak chłopak z trudem ściska jej dłoń. Ujrzała po raz kolejny jego piękne, czekoladowe oczy. Uśmiechnęła się szeroko. Znów z nią był. Tym razem nie miała zamiaru go zostawić.
***
Kolejny rozdział po dwóch miesiącach nieobecności. Nie wiem czy jest dla kogo.
Wiem, że jest beznadziejny, ale postaram się poprawić. O ile w ogóle jeszcze coś się tu pojawi :")

3 komentarze:

  1. Super :* Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Kochana Fedemila <3
    Cieszy mnie fakt, Fede miał wybadek, bo Lu mu wybaczyła <3

    Cudowny rozdział, czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń