wtorek, 6 października 2015

Rozdział XV


„Bardzo pragnęła by przerodziło się to w coś więcej niż zwyczajne zauroczenie. Chciała zaprzyjaźnić się z nim najmocniej jak się da i dzielić się z nim wszystkimi swoimi lękami. Patrzeć na niego i czuć ciepło w sercu. Chciała nie bać się, że zniknie razem z letnią porą. Jej marzeniem było to, żeby ich słowa “mamy wieczność” przerodziły się w rzeczywistość i dotyczyły ich śmiertelnej wieczności. I w głębi duszy wierzyła w to mocno i naprawdę uważała za możliwe.”


Wrócił do domu nad ranem, kiedy na imprezie pozostał praktycznie on sam. Nie potrafił stwierdzić czy była udana, ale wydawało mu się, że tak. Przynajmniej dla niego. 
Leon i Francesca rozstali się w dość dziwnej atmosferze. Nie potrafił ocenić czy są razem czy nie. Ludmila widząc swojego chłopaka całkiem pijanego mocno się zdenerwowała, ale nie ma się jej co dziwić. Wyszła z klubu wściekła, a Federico nie podążył za nią nawet gdyby chciał to nie dałby rady. Wypił stanowczo za wiele przez co ledwo słaniał się na nogach. 
Maxi i Cami w końcu w ogóle nie pojawili się na imprezie i nikt nie wiedział co się z nimi dzieje. Naty znudzona i zawiedziona opuściła klub jako pierwsza. 
Brakowało jeszcze Violetty. To nie tak, że się nie pojawiła. Był pewien, że tam była, w końcu musiała mu dać jakoś prezent. Wierzył, że tajemnicza gitara jest od niej, choć nie było żadnego podpisu, nic co wskazywałoby na to, że to ona jest dawczynią. Po prostu to czuł. Ktoś przyznał, że go kocha, a on wierzył, że to ona. Tylko na jej miłości mu zależało i tylko dlatego, że on sam nieodwracalnie ją pokochał, choć wiedział, że nie powinien. 
Pewnym krokiem szedł w stronę jej domu. Miał kaca, ale musiał to z nią wyjaśnić i to szybko. Nie mógł tego tak zostawić. Zaszedł już za daleko, aby zawrócić. Stojąc przed jej drzwiami zwątpił na chwilę, tylko po to, aby po pięciu sekundach z impetem zapukać do jej drzwi. Otworzyła mu dość otyła kobieta z ciemnymi lokami, różowym fartuchem obwiązanym wokół jej talii, żółtą sukienką i czerwonymi balerinami. Patrzyła na niego pytająco. Nic dziwnego był tutaj pierwszy raz, nie znała go. Odpowiedział jej szelmowskim uśmiechem.
- Dzień dobry. Jestem przyjacielem Violetty ze szkoły. Chciałbym się z nią zobaczyć, jeśli jest to możliwe. Jest może w domu? – spytał uprzejmie.
- Jak masz na imię?
- Diego – przedstawił się podając kobiecie rękę, którą po dłuższym zastanowieniu uścisnęła.
- Olga – odpowiedziała szybko zabierając swoją dłoń. – Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam mój drogi.
- Zgadza się. Chodzę do Studia od niedawna i pierwszy raz tutaj przyszedłem, więc nic dziwnego, że mnie Pani nie kojarzy. Czuję jednak, że za pewien czas będę tutaj częstym gościem.
- Co masz na myśli?
- Mam zamiar częściej przychodzić do Violetty, oczywiście już jako jej chłopak – wytłumaczył z zadziornym uśmiechem. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że ta kobieta nie ma do niego zaufania. Obcy chłopak, pojawiający się znikąd i twierdzący, że jest przyjacielem Violetty, a także sugerującym, że coś jest na rzeczy i ma zamiar z czasem być kimś znacznie bliższym jej sercu. Na dodatek szatynka z pewnością nawet o nim nie wspominała. Podejrzane.
Olga już otwierała usta, aby coś powiedzieć, kiedy tuż zza jej pleców rozległ się głos dziewczyny.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała wyłaniając się zza pleców ciemnowłosej kobiety.
Jak mógł jej nie zauważyć?
Spiorunowała go wzrokiem jakby patrzyła na intruza. To nie dodawało mu odwagi, a przecież zawsze miał jej, aż zanadto.
- Nawet się nie przywitasz? – zakpił sobie.
- Diego co robisz w moim domu i jak w ogóle zdobyłeś mój adres?
- Akurat to nie było specjalnie trudne. Natalia wczoraj mi powiedziała. Przyszedłbym już wczoraj, ale nie wypadało się zrywać z własnych urodzin, a ty mogłaś już spać, maleńka. Nie chciałem cię też budzić. Przyszedłem dziś, bo musimy pogadać czy tego chcesz czy nie. – po tych słowach nieproszony wszedł do środka przepychając się między nią, a Olgą.
- Mam go wyrzucić, skarbie? – tym razem odezwała się kobieta, kładąc dłonie na biodrach. Dopiero teraz zauważył ściereczkę w jej dłoni. A więc to jest gosposia, a on najwidoczniej przeszkodził jej w porządkach. W każdym razie wyglądała na tyle poważnie, że od razu uwierzył, że jeśli Violetta wyda rozkaz wyrzucenia go z tego domu to dobrowolnie czy nie, wyleci z niego. Od decyzji dziewczyny zależało wszystko. Wszyscy czekali w milczeniu, a ona przyglądała mu się obojętnie. W końcu westchnęła i odpowiedziała.
- Nie, Olgo, nie trzeba. Dam sobie z nim radę. Jeśli byłabyś na tyle miła to proszę zrób nam herbatę, a my pójdziemy do mojego pokoju.
- Dobrze, ale w razie czego wystarczy słowo – odpowiedziała i udała się do kuchni po drodze nie spuszczając z niego oczu. Kiedy zniknęła z jego pola widzenia, spojrzał na Violettę. Nie odwzajemniła spojrzenia, a on zaczynał mieć coraz więcej wątpliwości.
Może to jednak nie była ona?
Po drodze do jej pokoju zwrócił uwagę na wnętrze jej domu. Jego największą uwagę przyciągnął fortepian stojący po środku salonu. Chciałby kiedyś z nią na nim zagrać. Prócz niego w salonie znajdował się szklany stół i dwie białe kanapy naprzeciw niego. Przejście bezpośrednio prowadziło do kuchni i jadalni, skąd także można się było dostać do kuchni. W rogu wybudowane zostały schody, po których właśnie wchodził, aby dostać się do pokoju dziewczyny. Pokój sam w sobie był przytulny, ale jak na jego gust zdecydowanie zbyt dziecinny. Violetta powolnym, pełnym gracji krokiem podeszła do łóżka i usiadła na nim zgrabnie. Uniosła do góry brwi i patrzyła na niego chwilę w milczeniu.
- O czym chciałeś ze mną rozmawiać? – zapytała wreszcie, nieco beznamiętnym głosem.
- O nas – usiadł koło niej, patrząc jej w oczy.
- Nie ma żadnych nas i musisz sobie to w końcu uświadomić.
- Jak długo zamierzasz jeszcze zaprzeczać? Violetta naprawdę nie mam już na to sił. Ciągle o tym rozmawiamy, ale nie dochodzimy do żadnego porozumienia. – odczekał chwilę, ale nie doczekawszy się odpowiedzi kontynuował – Jak wiesz miałem wczoraj urodziny i dostałem ciekawy prezent. Gitarę, bardzo mi się podoba, ale chodzi mi o dopisek. Ktoś wyznał, że mnie kocha i chciałbym się dowiedzieć czy to byłaś ty. – spojrzał na nią wyczekująco, ale ona nadal milczała. Po kilku minutach westchnął ciężko i wstał – W takim razie odnajdę osobę, która to napisała może ona nie będzie się mną tak bawiła.
- Nie bawię się Tobą – odezwała się cicho.
- A jak inaczej to nazwać? Wiesz co do ciebie czuje i Violetta nieważne jak bardzo byś zaprzeczała to wiem również, że także nie jestem ci obojętny. Nie będę jednak chodzić za Tobą jak ten pies i ciągle prosić, abyśmy w końcu mogli spróbować. Zaprzeczaj dalej, ja nie będę więcej się starać.
- Nie mów tak. Diego, pogadajmy – powiedziała, widząc że chłopak szykuje się do wyjścia. Wahał się przez chwilę, ale w końcu na ten moment czekał całe swoje życie, chciał z nią szczerze porozmawiać.
- Szczera rozmowa? – spytał dla pewności, a kiedy kątem oka zauważył, że z wahaniem kiwnęła głową odwrócił się i ponowie usiadł koło niej na łóżku. Nie miał zamiaru zaczynać jako pierwszy, teraz jej kolej, aby szczerze powiedziała mu o swoich uczuciach.
- Ten prezent był ode mnie. Byłam na tych urodzinach, ale nie potrafiłam ci go wręczyć osobiście. Nie wiem czego się boję, naprawdę nie wiem. Nie chce się może zawieść, nie chce cierpieć, nie wiem. O wiele łatwiej było mi ukrywać swoje uczucia niż o nich mówić – przyznała. Dostrzegł to już dawno, mówienie o tym sprawiało jej niemały problem. Z trudem przełykała ślinę, ale nie zamierzał jej niczego ułatwiać, dla niego też to nie było łatwe.
Kiedy on ciągle słuchał, że nie ma u niej szans, jak się musiał czuć?
O tym akurat nie pomyślała. Była egoistką i doskonale o tym wiedział, ale nawet z tą wadą kochał ją za mocno, aby z niej zrezygnować. Słuchał jej więc dalej.
- Niedawno rozstałam się z Leonem. Myślałam, że to może nieodpowiedni moment na nowy związek, że może nie nastał jeszcze mój czas, ale widziałam go wczoraj. Całował się z Fran, więc jeśli on mógł pójść do przodku to czemu ja nie? Problem w tym, że nie znam cię. Tak, nie znam cię kompletnie. Pojawiłeś się z moim życiu znienacka i wywróciłeś moje życie do góry nogami. Rozkochałeś mnie w sobie, sprawiłeś, że zwątpiłam w jak dotychczas myślałam, swój idealny związek, aż w końcu go skończyłam, a potem w głowie wprowadzałeś mi coraz większy zamęt. Bo co jeśli mnie oszukasz, jeśli zranisz lub nie jesteś tym kogo udajesz?
- Nie ufasz mi?
- Nie wiem czy mogę, Diego zrozum. Kocham Cię, ale nie chce się zawieść. Nic o sobie nie wiemy, więc na czym ta miłość ma polegać? – zastanowił się chwilę, ale nie umiał jej odpowiedzieć na to pytanie. Nie teraz, potrzebuje więcej czasu.
- Mam pomysł. Umówmy się na randkę, ale taką prawdziwą, aby się lepiej poznać. Opowiesz mi coś o sobie, a ja Tobie o mnie i jeśli nam się spodoba to pójdziemy na kolejną, spróbujemy, zaryzykujemy i kto wie może to tak właśnie rozpoczyna się miłość do końca życia? 


~~~~

Po raz kolejny. Po raz kolejny był tamtej nocy w swoim ulubionym barze, daleko od swojego domu i upijał się praktycznie do nieprzytomności. Wiedział, że obiecał z tym skończyć, ale nie potrafił, to było silniejsze od niego. Spróbował raz i nie potrafił oprzeć się pokusie, była zbyt kusząca. Nie myślał o rodzicach, których zresztą pewnie i tak nie ma w domu, ani o Ludmili i swoich przyjaciołach. Nie chciał o nich myśleć, w tamtych chwilach nie myślał o nikim, zapominał się. Był on sam, alkohol i tłumy wspaniałych dziewczyn, chętnych w każdej chwili do zabawy i wspólnego spędzenia wieczoru. 
Wrócił do domu po trzeciej w nocy. Nie przespał się z żadną z obecnych na imprezie dziewczyn. Nie dlatego, że nie były chętne, raczej na odwrót. Może i zaczął ponownie pić, ale nie oznacza to, że wróci do poprzedniego trybu życia. Przynajmniej taką miał nadzieję. Wiedział niestety, że to jego ostatnia szansa, gdyby teraz coś schrzanił Ludmila by mu tego nie wybaczyła, a kochał ją i nie chciał stracić. Chciał, żeby go zrozumiała, uszanowała to, że alkohol jest częścią jego życia, ale obawiał się, że nie jest to możliwe. Dziewczyna nigdy tego nie rozumiała, dlatego nie wiedziała jak ciężko jest z tym skończyć, jakie dla niego to było trudne, niemal niemożliwe. 
Spał do późnego popołudnia. Obudził się około godziny 17 i przez godzinę włóczył się sam po domu, starając jakoś zapanować nad kacem i wciąż narastającym bólem głowy. Nie pojawił się na zajęciach w Studio i już nie miał na to szans, ale w końcu jutro też jest dzień. Pewnie w ogóle nie wyszedłby dziś z domu, gdyby nie to, że przypomniał sobie o spotkaniu z Leonem i Maxim. Mieli się spotkać w „RestoBand”, barze prowadzonym przez brata Francesci. Ubrał się w pospiechu i wybiegł z domu, jako że do spotkania zostało mu zaledwie 15 minut, a miał dwa razy dłuższą drogę do pokonania. Mimo to na miejscu był prawie punktualnie, być może spóźniony o zaledwie kilka minut. Podszedł do chłopaków i przywitał się z nimi kulturalnie. Przyjaciele zamówili już sobie po drinku, co niezwykle go kusiło, ale wiedział, że nie może sobie w chwili obecnej na to pozwolić. Na jednym z pewnością by się nie zakończyło, a na dodatek przecież nie może przy nich pić, bo wszystko wyjdzie na jaw i straci przyjaciół, a do tego nie mógł dopuścić. Zostawiłaby go całkiem samego, ze złamanym sercem. Wziął głęboki oddech i usiadł koło nich, starając się nie zwracać uwagi na napoje. 
- Maxi dlaczego cię wczoraj nie było na imprezie? – spytał Leon, co pozwoliło się Włochowi skupić na czymś innym. 
- Nie mogłem, musiałem zostać przy Camili, miała problemy rodzinne.
- Nati na ciebie czekała – wtrącił się Federico. Zauważył zakłopotanie w oczach swojego przyjaciela. Doskonale wiedział jakie uczucia żywił do Hiszpanki, choć nigdy nie chciał się do tego otwarcie przyznać. 
- Nie mogłem przyjść – powtórzył – Mnie ciekawi jednak bardziej to dlaczego ty tam byłeś, Leon. Przecież nie cierpisz Diego. 
- Nie byłem tam dla niego. – oburzył się chłopak.
- No tak, widziałem doskonale dla kogo tam byłeś – powiedział chłopak ze śmiechem. Federico oczywiście widział jak Leon i Francesca nie odstępowali się praktycznie ani na krok. Mógłby się martwić o to, że Leon widział jak się upija, ale dzięki dziewczynie nie miał najmniejszych powodów do obaw. Po jakimś czasie wyszli z imprezy razem, jak się domyślał w jakieś ustronne miejsce, więc nie miał szans zobaczyć go pijanego, co innego Ludmila, z którą się wtedy o to pokłócił. Był też więcej spokojny, a Leon natomiast zmieszany – Do czego między wami doszło? – spytał po chwili. Zauważył, że przyjaciel nie chce o tym rozmawiać, ani się do tego przyznać, ale nie stanowiło to dla niego problemu. W końcu byli przyjaciółmi, powinni sobie mówić o wszystkim. No prawie wszystkim, przecież nie musiał im mówić, że znów pije. 
- Zrobiliśmy to. Nie wiem dlaczego, ale to się stało. Może byliśmy pijani, może po prostu potrzebowaliśmy odreagować niepotrzebny stres. Najgorsze, że czuję się jakbym zrobił coś złego. Pewnie tak jest. – wyznał.
- Nie jest. To nic złego, że ci się podoba. 
- Sam nie wiem. Czuję się jakbym zdradził Violettę, a przecież już nie jesteśmy razem. Nie jestem nawet w stanie odebrać telefonu od Francesci, więc kiedy dzwoniła kompletnie ją olałem. Teraz nie dzwoni, a ja nie mam odwagi.
- Nie zachowuj się jak dupek i tchórz. W końcu i tak będziesz musiał z nią o tym porozmawiać. Pytanie brzmi czy to był przypadkowy wybryk, czy tego chciałeś, a może coś do niej czujesz? – dopytywał zaciekawiony Maxi. 
- Nie wiem, chłopaki, naprawdę nie wiem. Źle się czuję z tą sytuacją, muszę sobie wszystko przemyśleć – powiedział, wstając. – Przepraszam was. – dodał, oddalając się od stolika i zmierzając w stronę wyjścia. Już po chwili nie było go w ich polu widzenia. 
- Gadaj co ty odwaliłeś – zaczął ostro Maxi, na co spotkał się z zaskoczonym zdziwieniem Włocha. – Gadałem z Ludmilą. Znów przez ciebie płakała, co ty odwalasz? Wróciłeś do picia? Mało ci po ostatnim? – dopytywał zły. 
- Od kiedy jesteście z Lu takimi przyjaciółmi? 
- Nie zmieniaj tematu, proszę. Nie przyjaźnię się z nią jakoś bardzo, ale za to z Tobą tak, więc poprosiła mnie, żebym przemówił ci do rozsądku. Jednak nie jestem pewien czy to w ogóle możliwe – powiedział.
- O czym ty mówisz? Wszyscy tam pili, to się więcej nie powtórzy. 
- Ale nikt poza tobą nie miał wcześniej problemów z uzależnieniem. Przemyśl czy faktycznie jest sens w tym, żebyś do tego wracał. Ludmila jasno postawiła sprawę. Stracisz ją, a przy okazji i mnie – powiedział poważnie, po czym zabrał swoją kurtkę i odszedł. Miał dość niańczenia tego chłopaka. Nie jest jego matką, niczyją nie jest, a ostatnio tyle rzeczy spadło mu na głowę. Na początku Nati, z którą wydawałoby się, że wszystko mu się układa, następnie Camila i jej problemy z matką, a do tego doszedł jego najlepszy przyjaciel. Miał dość jak na ten tydzień. Był tym zmęczony i jedyne co chciał to położyć się i zasnąć. 

~~~~

Siedziała na kanapie i płakała. Nie mogła się pogodzić z myślą, że znów go straciła. Rzuciła wszystko, zrezygnowała z kariery i została tu dla niego, a on potraktował ją w ten sposób. Niedawno skończyła rozmawiać z Leną i od tamtego momentu zamknęła się w pokoju, i nie przestawała płakać. Lena w pubie dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy, mianowicie, że Maxi nie przyszedł wczoraj na imprezę, bo wolał spędzić ten czas w towarzystwie Camili. Wczoraj nie odbierał telefonów, a dziś nawet nie oddzwonił. A ona głupia się o niego martwiła. Wybrał rudowłosą, a przecież tak zarzekał się, że jej nie kocha. Mówił, że kocha tylko ją. Głupiutka Nati, bo w to uwierzyła. Uwierzyła, że jakikolwiek facet byłby w stanie się w niej zakochać. Ale co w niej jest nie tak? Wydawało się, że nie jest brzydka, a mimo to każdy porzucał ją dla innej. Miała tego dość. Po ponad godzinie płaczu, zamknięta w swoim pokoju, postanowiła sobie coś. Od teraz znajdzie sobie kogoś i rozkocha go, sama się zakocha i będą żyć długo i szczęśliwie! Tylko kogo? Każde z jej przyjaciół ma już swojego partnera, z którym jest szczęśliwe, a nawet jeśli nie to przynajmniej zakochane w nim. Jednak na przykład takiemu Diego udało się rozkochać w sobie, wydawałoby się, że szczęśliwie zakochaną w Leonie Violettę. Los jest jednak przewrotny. Może ona też powinna spróbować? Nie, nie potrafiłaby zmusić kogoś do miłości. To prowadzi do problemów, a ona sobie słabo radzi z problemami. Poza tym ma problemy z rozkochaniem w sobie jakiegokolwiek wolnego i niezakochanego faceta, a co dopiero zakochanego. Nic z tego nie będzie, to nie dla niej. Dlaczego musi być we wszystkim tak słaba? Nie jest, po prostu jej się wydaje, że tak. Zamknęła na chwilę oczy i zastanawiała się długo kto nadał by się do tego zadania. Dlaczego tak się wczuła? Głupio przyznać, ale główną przyczyną, jak i kuszącą była zazdrość Maxiego. Niech zrozumie co ona zawsze czuła widząc go z Camilą. I już wiedziała. Wiedziała, kto może jej pomóc w tym zadaniu. Alex. Wydawał się idealny i nawet – kto by pomyślał - nią zainteresowany. Nie mogła zaprzepaścić takiej okazji. Wybrała jego numer i umówiła się z nim jak najszybciej. Nie potrzebowała makijażu, nigdy się nie malowała, stawiała na naturalność, więc płacząc nie rozmazała się. Chwyciła torebkę, do której wrzuciła telefon i wybiegła z domu.
Mieli spotkać się na starym placu zabaw, niedaleko jej miejsca zamieszkania. Pamiętała jak jako dzieciak przychodziła tutaj z kolegami i bawili się, wykorzystując całą wolną przestrzeń. Natalii zawsze bardziej odpowiadało towarzystwo chłopaków, niż dziewczyn. Kiedy dziewczyny w szkole opowiadały o największym trendach w tym sezonie, ona wychodziła z chłopakami pograć w piłkę. Niestety wszyscy się rozeszli, a ona jakoś nie potrafiła się odnaleźć w późniejszym okresie, w świecie. Miała słaby kontakt z dziewczynami, a chłopcy, którzy jej nie znali także nie chcieli jej dopuścić do swojego grona. Jednak ten plac zawsze budził w niej miłe wspomnienia z dzieciństwa. Jej pierwsze miłości, przyjaźnie, liczba spędzonych tutaj godzin. Niemal było jej przykro, że teraz ten plac jest taki opustoszały. Nikt od lat nic tutaj nie wymieniał, a w pobliżu było więcej bardziej ciekawych parków zabaw dla dzieci.
Siedziała na huśtawce i powoli, nie odrywając stóp od podłoża huśtała się, czekając na chłopaka.
- Dziewczyno co ty za miejsce wynalazłaś? – spytał zadyszany, siadając obok niej na wolnej huśtawce. – Nie potrafiłem tutaj trafić. Dopiero jakaś starsza pani, pamiętająca chyba jeszcze wojnę światową powiedziała mi o jaki park chodzi i gdzie się znajduje – zaśmiał się.
- Uwielbiam to miejsce. Kochałem tu przychodzić jak byłam mała. Moich rodziców i tak często nie było w domu, a żeby nie czuć się bardziej samotna niż byłam, przychodziłam tu w każdej wolnej chwili. Byłam całkiem inną osobą – powiedziała z uśmiechem.
- I co się z tą osobą stało? – spytał. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno, ciągle patrząc przed siebie.
- Dorosła. Musiałam zacząć myśleć o przyszłości. Moja siostra nie była taka jak ja, moi znajomi wyjechali, nie mogłam się zaaklimatyzować w nowej szkole, a na dodatek rodzice popadli w długi. Czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek, ale w takich chwilach człowiek już nie myśli o zabawie. Powoli zdaje sobie sprawę, że czas na zabawę już wykorzystał, a teraz czas wziąć się za życie.
- Może masz do tego złe podejście? Nie da się tego połączyć?
- Czego?  - spojrzała na niego – Życia i zabawy? Nie wiem, niektórym się udaje, ale ja jeszcze nie odkryłam złotego środku i szczerze nie mam pojęcia jak to osiągnęli. – przyznała.
- Robią to co kochają. To wystarczy.
- Nie, nie prawda. Nie wystarczy. Niektórzy rodzą się odważni, a inni nie. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Boję się, bo co jeśli chciałabym robić to co kocham, ale by mi się nie udało? Jeśli bym przegrała? Nie mogę sobie na to pozwolić, w moim życiu nie ma miejsca na gdybanie – powiedziała poważnie. – W każdym razie, lubię sobie tutaj czasem przyjść i powspominać stare czasy. – uśmiechnęła się.
- Chciałaś powspominać ze mną stare czasy? -  spytał ze śmiechem, na co również się zaśmiała.
- Nie, chciałam cię zobaczyć. Ostatnio nie mam na kogo liczyć, wszyscy mają swoje problemy, a ci których myślałam, że kocham zaczęli mnie zawodzić. Mam dość i pomyślałam o Tobie. Ty mnie nie zawiedziesz, prawda? – spytała niepewnie.
- Postaram się cię nie zawieść – obiecał.
- To świetnie, tego właśnie potrzebuje. Po prostu przy mnie bądź – poprosiła – I mnie przytul – szepnęła. Chłopak wstał, podchodząc do niej i zgodnie z jej prośbą przytulając ją do siebie. Natalia natomiast czuła, że źle robi. Potrzebowała go, ale z całkiem egoistycznych pobudek. Nie była w stanie jednak się do tego przyznać. Postanowiła sobie coś. Nie może całe życie być taka słaba, w końcu musi postawić na swoim, to jest jej cel. Zrobi to na co ona ma ochotę, nie oglądając się za siebie. Przynajmniej miała nadzieję, że jej się to uda.

~~~~

Leon poszedł w swoje ulubione miejsce. Tym razem nie spotkań z Violettą, tej dziewczyny miał już dość. Zastanowił się czy między nimi kiedykolwiek będzie dobrze, czy jej wybaczy. Czy między nimi jest możliwa jeszcze przyjaźń? Nie był pewny, ale szczerzę w to wątpił. Poszli innymi drogami, a on nie zamierzał się zastanawiać więcej jaką drogę obrała jego była dziewczyna. Miał własną do przebycia i najgorsze jest to, że nie wiedział gdzie go prowadzi. Co przygotował dla niego los? Zastanawiał się również czy to co wydarzyło się między nim, a Francescą to jedynie przypadek i nie jest początkiem niczego więcej. Logiczne jest to, że powinien z nią o tym porozmawiać, ale nie potrafił się zdobyć na odwagę. Dziewczyna wczoraj wiele wypiła, ale on nie był pijany, więc wina leży po jego stronie. Może myśli, że wykorzystał to, że była pijana, żeby ją przelecieć? Nie był takim człowiekiem, ale nie mógł zaprzeczyć, że zachował się jak palant. A do tego kompletnie ją olewał. Miała prawo być na niego wściekła, a on chciał jej dać ochłonąć. Sam też musiał nabrać do sprawy dystansu, podejść do niej trzeźwo. Od kiedy tak się bał? Nigdy nie robił tego z Violettą, więc nie miał porównania, ale nie mógł zaprzeczyć, że będąc z Francescą poczuł coś wyjątkowego. Nie mógł jednak zrozumieć dlaczego. Od dawna byli przyjaciółmi, on miał Violettę, ona Marco. To były jednak stare czasy, wiele się zmieniło. Nie obwiniał o to nikogo, tak najwidoczniej musiało być. Nie potrafił mimo wszystko zrozumieć tego co się wydarzyło, a podobno to takie proste. Była impreza, wypili, poszli do łóżka i tyle. Nie powinno się to nigdy stać, ale się stało. Czasu nie cofnie. Nic nie usprawiedliwi jednak jego dzisiejszego zachowania, kiedy wstał, przestraszył się i uciekł. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju zostawiając ją samą, nawet nie napisał głupiej karteczki, sms’a, nic… A na dodatek nie odbierał od niej telefonów. Teraz na pewno jest na niego wściekła i nie chce go wiedzieć, więc nie będzie się jej pokazywał. Dziecinne zachowanie, ale nie potrafił się na chwilę obecną zdobyć na nic doroślejszego.
Był na torze motokrosowym. Kiedyś sam jeździł, ale nabawił się kontuzji. Spadł z motoru, a potem pokłócił się o to z Violettą, która nie chciała, aby więcej jeździł i się zabił. Zrozumiał ją i zrezygnował ze swojego hobby. Tak, traktował to jak hobby, nie było to dla niego niczym więcej, samą przyjemnością. Teraz nie był już z szatynką, ale musiał przyznać, że sam bałby się wsiąść na maszynę. Dlatego biernie obserwował jak jeżdżą inni, jak dobrze się przy tym bawią. W głowie od razu pojawiał się schemat co robią źle i co należałoby poprawić. Był pewny, że gdyby przed laty nie zrezygnował z jazdy byłby w stanie wyprzedzić ich wszystkich bez mrugnięcia okiem. W pewnym momencie podeszła do niego dziewczyna, nie odezwała się, ani nie przejmowała jego obecnością. Skądś ją kojarzył, więc przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, co w końcu dziewczynę zirytowało.
- Wiem, że brzydka nie jestem, ale nie musisz się na mnie patrzeć tak jakbym była nie z tej planety. Co kolejny uważa, że dziewczyna nie pasuje do takich miejsc? – oburzyła się.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak, dziewczyno. – uniósł ręce do góry. – Patrzę się na ciebie, bo kogoś mi przypominasz, ale nie bardzo wiem kogo. Spotkaliśmy się już kiedyś?
Spojrzała na niego, zastanawiając się chwilę. Przypomniała go sobie od razu, takiej twarz się nie zapomina.
- Nie przypominam sobie. – skłamała. – Zazwyczaj nie obracam się w towarzystwie tak tanich podrywaczy – powiedziała specjalnie.
- Nie próbuję cię poderwać.
- To dobrze, bo ci się to nie uda.
- Dlaczego?
- Kompletnie nie jesteś w moim typie. Lubię chłopaków z jajami, a ty wolisz obserwować jak jeżdżą niż sam wsiąść na motor. Pewnie ze strachu, żałosne – powiedziała złośliwie.
- Nie boję się. – zaprzeczył gwałtownie chłopak, na co dziewczyna musiała zdusić w sobie śmiech.
- Udowodni to – rzuciła mu wyzwanie.
- Jak?
- Ścigaj się ze mną – zaproponowała.
Nie musiał długo rozważać jej propozycji, nie odrzucał wyzwań. Był ciekaw nowych doświadczeń i nie zamierzał z nich rezygnować, zwłaszcza, kiedy był tak pewny zwycięstwa. To tylko dziewczyna, co ona może zrobić? Założyli się, że ten kto przegra stawia obiad. Pasowało mu to, bo szczerze powiedziawszy był głodny, a najlepsze jest to, że nie będzie jeszcze musiał płacić za posiłek. Nawet gdyby chciał, był w stanie założyć się, że Lara ma na tyle honoru, że nie pozwoliła by mu zapłacić. Ale czy dobrze tak wykorzystywać dziewczynę? Miał wątpliwości, ale nie miał już wyboru. Zgodził się, a ona poszła już założyć swój kombinezon, więc on uczynił to samo. Po chwili byli już  na torze, ubrani i gotowy do startu. Czekali tylko na sygnał.
Nie mógł w to uwierzyć. Wrócił na metę jako drugi, a przez większą cześć wyścigu był za nią daleko z tyłu, w ogóle nie mogąc sobie poradzić z dogonieniem jej. Nie rozumiał jak to możliwe, że dała radę osiągnąć taką szybkość i nie wypaść na pierwszym zakręcie. Zdjął kask i patrzył na nią zszokowany, w milczeniu. Jak mógł przegrać z dziewczyną? Nie rozumiał w czym popełnił błąd. Może jego motor szwankował? A może jej był czymś podrasowany? Nie potrafił tego zrozumieć. Natomiast ona jak gdyby nigdy nic, zsiadła z maszyny, zdjęła kask i poprawiła włosy. Uśmiechnęła się do niego, pokazując swoje śnieżne zęby.
- Tak w ogóle jestem Lara i bądź pewny, że obiad ze mną będzie kosztowny – powiedziała ze śmiechem, oddalając się od niego. 

1 komentarz:

  1. Boski!
    Piszesz fantastycznie! Masz wielki talent :D
    Dieletta w końcu! Można powiedzieć, że są już razem xD Te randki to tylko formalność, przecież xD León przegrał z dziewczyną XD Hehehehh...
    Mam nadzieję, że pomiędzy nim a Francescą wszystko będzie okay. A nawet, że będą razem.
    Czekam z niecierpliwością na next!
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń