Nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie.
Było
bardzo wcześnie. Nie mogła jednak zasnąć, jeśli się jej to udało, to nie na
długo. Rozmyślała o wczorajszym wieczorze, o rozmowie z przyjaciółką i zadanym
przez nią pytaniu. "Zakochałaś się w Diego?", to pytanie spędzało jej sen z
powiek. Nie, nie mogła tego zrobić, nie nieświadomie. Lubiła spędzać z nim
czas, uwielbiała słuchać jak śpiewa. Zawsze gdy to robił, słuchała go jak
zahipnotyzowana i miała ciarki. Potrafił ją rozśmieszyć i wysłuchać. Ale czy
poza tym miał w sobie coś wyjątkowego? Violetta myśląc o tym doszła do wniosku,
że miał piękne oczy, w których można by utonąć. Bała się jednak tak o nim
myśleć, nie chciała pozwolić sobie na jakiekolwiek uczucia względem niego. Na
pytanie przyjaciółki stanowczo zaprzeczyła i postanowiła sobie, że tak będzie,
że nigdy nie zakocha się w Diego.
Co jeśli jest już za późno?
Z chęcią by go unikała, ale nie mogła widzieli się codziennie. Mieli w końcu próby do przedstawienia. Chciała mieć to już za sobą. Postanowiła sobie, że od dziś z Diego łączyć ją będzie jedynie wspólny występ. Nie chciała już więcej o tym myśleć, bała się, że znów zmieni zdanie, więc wstała. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i lekko umalowała jak to miała w zwyczaju robić. Zeszła na śniadanie, które powinno już być zrobione. Jak co dzień usiadła do pustego stołu. Kiedyś śniadanie jadła z ojcem, Angie, Ramallo i może z Jade, kiedy German się z nią spotykał. Już od
dawna tak nie jest. Jej tata spotkał Esmeraldę i wszystko się zmieniło. Teraz większość czasu spędza z nią, rzadko kiedy rozmawia z córką, praktycznie nie ma go w domu. Zaczął lekceważyć Violettę co nie spodobało się Angie, doprowadziło to do wielu kłótni między nimi. Było bardzo źle, kłócili się kilka razy dziennie, nie potrafili normalnie rozmawiać. Raz mężczyzna przesadził, powiedział kilka słów za dużo. Angie wyprowadziła się, a Ramallo, który także nie rozumiał postępowania ojca dziewczyny, zrezygnował z pracy. Pozostała jedynie Olga, która postanowiła zostać ze względy na nastolatkę. Violetta zjadła śniadanie i już miała wychodzić do Studio, gdy spotkała dorosłą, dostojnie ubraną kobietę. Jej wyraz twarzy wyrażał tylko pogardę, a oczy patrzyły ze złością w stronę dziewczyny.
-Gdzie się wybierasz?- spytała ostro. Esmeralda nigdy nie udawała sympatii do dziewczyny. Nie miały najlepszych stosunków, szatynka nie raz odniosła wrażenie, że kobieta najchętniej pozbyłaby się jej z domu.
-Do Studia.- doskonale wiedziała, gdzie Violetta idzie. Zawsze o tej godzinie wychodziła z domu, ostatnio nie lubiła przebywać tu zbyt często. W własnym domu czuła się obco.
-To dobrze.-na twarzy kobiety pojawił się złośliwy uśmiech. – Nie wracaj zbyt szybko. Twój tata ma dziś wieczorem ważne spotkanie firmowe i nie chciałabym abyś je zniszczyła.
Co jeśli jest już za późno?
Z chęcią by go unikała, ale nie mogła widzieli się codziennie. Mieli w końcu próby do przedstawienia. Chciała mieć to już za sobą. Postanowiła sobie, że od dziś z Diego łączyć ją będzie jedynie wspólny występ. Nie chciała już więcej o tym myśleć, bała się, że znów zmieni zdanie, więc wstała. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i lekko umalowała jak to miała w zwyczaju robić. Zeszła na śniadanie, które powinno już być zrobione. Jak co dzień usiadła do pustego stołu. Kiedyś śniadanie jadła z ojcem, Angie, Ramallo i może z Jade, kiedy German się z nią spotykał. Już od
dawna tak nie jest. Jej tata spotkał Esmeraldę i wszystko się zmieniło. Teraz większość czasu spędza z nią, rzadko kiedy rozmawia z córką, praktycznie nie ma go w domu. Zaczął lekceważyć Violettę co nie spodobało się Angie, doprowadziło to do wielu kłótni między nimi. Było bardzo źle, kłócili się kilka razy dziennie, nie potrafili normalnie rozmawiać. Raz mężczyzna przesadził, powiedział kilka słów za dużo. Angie wyprowadziła się, a Ramallo, który także nie rozumiał postępowania ojca dziewczyny, zrezygnował z pracy. Pozostała jedynie Olga, która postanowiła zostać ze względy na nastolatkę. Violetta zjadła śniadanie i już miała wychodzić do Studio, gdy spotkała dorosłą, dostojnie ubraną kobietę. Jej wyraz twarzy wyrażał tylko pogardę, a oczy patrzyły ze złością w stronę dziewczyny.
-Gdzie się wybierasz?- spytała ostro. Esmeralda nigdy nie udawała sympatii do dziewczyny. Nie miały najlepszych stosunków, szatynka nie raz odniosła wrażenie, że kobieta najchętniej pozbyłaby się jej z domu.
-Do Studia.- doskonale wiedziała, gdzie Violetta idzie. Zawsze o tej godzinie wychodziła z domu, ostatnio nie lubiła przebywać tu zbyt często. W własnym domu czuła się obco.
-To dobrze.-na twarzy kobiety pojawił się złośliwy uśmiech. – Nie wracaj zbyt szybko. Twój tata ma dziś wieczorem ważne spotkanie firmowe i nie chciałabym abyś je zniszczyła.
-Spokojnie nic nie zrobię.-powiedziała już
zdenerwowana szatynka. Chciała wyminąć kobietę i ruszyć w kierunku szkoły, ale
ta jej to uniemożliwiła.
-Wiem, że nic nie zrobisz, ponieważ cię tu nie będzie.-powiedziała. Z jej twarzy zniknął uśmiech, a wróciła złość. Patrzyła na nią z dezaprobatą, wymagała od dziewczyny bezwzględnego posłuszeństwa. Nie obchodziły jej uczucia Violetty, nie lubiła jej i nie ukrywała tego.
-Wyganiasz mnie z własnego domu.- ta wiadomość wyprowadziła szatynkę z równowagi.
-Kochanie to nie jest twój dom. Jest twojego taty, a ponieważ on jest zajęty to ja za niego odpowiadam. Ty nie masz nic do gadania.-mówiła to z nieukrywaną wyższością. Odkąd się tu wprowadziła uważała, że jest najważniejsza, co bardzo denerwowało Violettę.
-Dobrze prześpię się u Angie. Przynajmniej nie będę musiała na ciebie patrzeć.- wyminęła Esmeraldę i wyszła z domu. Chciała znaleźć się z dala od domu, od niej i jej ojca. Nie rozumiała co on w niej widział. Była załamana, starała się być silna, ale nie potrafiła. Emocję wzięły górę, zaczęła płakać. Nie patrzyła przed siebie, w oczach miała łzy, które zakłócały jej pole widzenia. Szła szybko przed siebie, czuła na sobie wzrok ludzi, których mijała. Po chwili poczuła, że na kogoś wpada.
-Przepraszam, nic ci się nie stało.-usłyszała znajomy głos, cieszyła się, że to właśnie on. Chociaż obiecała sobie, że będzie się trzymać on niego z daleka, nie potrafiła. Potrzebowała go teraz, właśnie jego.
-Diego…- szybko przytuliła się do niego. Potrzebowała tego. Chłopak nie pytając o powód, który doprowadził dziewczynę do płaczu, mocno ją przytulił. Słowa były zbędne, mógł tak stać cały dzień, ale nie gdy jest nieszczęśliwa. Pragnął by była szczęśliwa, nawet za cenę własnego szczęścia, dlatego nie mówił jej o swoich uczuciach co do niej. Chciał by wiedziała, ale nie mógł jej powiedzieć tego od tak. Była szczęśliwa z Leon’em, a tego pragnął dla szatynki, jej szczęścia.
-Wiem, że nic nie zrobisz, ponieważ cię tu nie będzie.-powiedziała. Z jej twarzy zniknął uśmiech, a wróciła złość. Patrzyła na nią z dezaprobatą, wymagała od dziewczyny bezwzględnego posłuszeństwa. Nie obchodziły jej uczucia Violetty, nie lubiła jej i nie ukrywała tego.
-Wyganiasz mnie z własnego domu.- ta wiadomość wyprowadziła szatynkę z równowagi.
-Kochanie to nie jest twój dom. Jest twojego taty, a ponieważ on jest zajęty to ja za niego odpowiadam. Ty nie masz nic do gadania.-mówiła to z nieukrywaną wyższością. Odkąd się tu wprowadziła uważała, że jest najważniejsza, co bardzo denerwowało Violettę.
-Dobrze prześpię się u Angie. Przynajmniej nie będę musiała na ciebie patrzeć.- wyminęła Esmeraldę i wyszła z domu. Chciała znaleźć się z dala od domu, od niej i jej ojca. Nie rozumiała co on w niej widział. Była załamana, starała się być silna, ale nie potrafiła. Emocję wzięły górę, zaczęła płakać. Nie patrzyła przed siebie, w oczach miała łzy, które zakłócały jej pole widzenia. Szła szybko przed siebie, czuła na sobie wzrok ludzi, których mijała. Po chwili poczuła, że na kogoś wpada.
-Przepraszam, nic ci się nie stało.-usłyszała znajomy głos, cieszyła się, że to właśnie on. Chociaż obiecała sobie, że będzie się trzymać on niego z daleka, nie potrafiła. Potrzebowała go teraz, właśnie jego.
-Diego…- szybko przytuliła się do niego. Potrzebowała tego. Chłopak nie pytając o powód, który doprowadził dziewczynę do płaczu, mocno ją przytulił. Słowa były zbędne, mógł tak stać cały dzień, ale nie gdy jest nieszczęśliwa. Pragnął by była szczęśliwa, nawet za cenę własnego szczęścia, dlatego nie mówił jej o swoich uczuciach co do niej. Chciał by wiedziała, ale nie mógł jej powiedzieć tego od tak. Była szczęśliwa z Leon’em, a tego pragnął dla szatynki, jej szczęścia.
~~~~
Siedziała na ławce, starała się zebrać myśli.
Próbowała napisać nową piosenkę, w końcu za niedługo występ. Miała coś
zaprezentować, a nie miała nic. Ostatnio zbyt dużo czasu spędzała z Leon’em. To
chłopak pochłaniał większość jej czasu. Musiała jednak coś zaśpiewać, nie
często zdarzała się taka szansa jaką ona otrzymała. Na przedstawieniu mogą być
sponsorzy, którzy pomogliby jej rozwinąć się jako solistce. Aby jednak
zaimponować takim ludziom, nie mogła przedstawić czegoś przeciętnego, musiała
zabłyszczeć. Już dłuższy czas myślała nad piosenką, nie mogła jednak nawet
zacząć. Do głowy nie przychodziła jej żadna melodia. Była zła z tego powodu,
siedziała tu już długo, a nie napisała nic. Nie miała pomysłu o czym miała by
być ta piosenka, nie była w żadnym związku, więc nie chciała pisać o miłości.
Nie była też smutna, dzięki Leon’owi, a piosenka miała być energiczna i miała
mieć coś w sobie, żeby ludzie zapamiętali ją, tylko ją. Może była egoistyczna,
ale tym razem to ona chciał zabłyszczeć. Patrzyła w ciągle pustą kartkę
papieru.
-Nie, nie dam rady. Nie poradzę sobie- mówiła sama do siebie, przynajmniej tak jej się wydawało.
-Poradzisz sobie jak zawsze.-usłyszała dobrze jej znany głos, przez który przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie słyszała go bardzo długo i miała nadzieję, że więcej nie usłyszy. Odwróciła się w stronę Meksykanina. Patrzyli sobie w oczy, lecz nie tak jak kiedyś. Nie było w nich już miłości, przynajmniej ze strony dziewczyny. Nie potrafiła tak na niego patrzeć, nienawidziła go. Sam jego widok doprowadzał ciemnowłosą do szału. Po tym co jej zrobił miała nadzieję, że więcej go nie zobaczy. Nie rozumiała go, jak w ogóle mógł tu przyjść.
-Pytał cię ktoś o zdanie i w ogóle po co tu przyszedłeś?-nie ukrywała niechęci do chłopaka. Nie potrafiła być dla niego milsza. Nawet na niego nie patrzyła, chciała żeby jak najszybciej sobie poszedł.
-Kiedyś byłaś milsza.-chłopak bardzo wkurzał Francesce.
-Jestem miła, tylko nie dla ciebie-chciała pójść, ale postanowiła, że nie da mu tej satysfakcji. Nie należała do osób, które ustępowały, nigdy nie rezygnowała ze swoich postanowień.
-Dlaczego?-nie mogła uwierzyć, że mógł w ogóle o coś takiego spytać. Wydawało się, że powód jest oczywisty.
Może nie zdawał sobie sprawy z tego co zrobił.
Patrzyła na niego z irytacją. Gardziła nim.
-Jak śmiesz o coś takiego pytać. Odejdź!-była bliska płaczu, jak ktoś tak bliski, mógł tak zranić osobę, która go kochała. Kochała, to minęło i nigdy nie powróci. Była tego pewna, w tym momencie jedyne co do niego czuła to rosnąca wciąż nienawiść. Marco widząc do jakiego stanu doprowadził Włoszkę, wstał i oddalił się. Nie chciał jej stracić, ale bał się, że może być już za późno. Kochał ją, ale sprawy w jego życiu się pokomplikowały. Musiał z nią zerwać. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Zrobił to dla niej.
-Nie, nie dam rady. Nie poradzę sobie- mówiła sama do siebie, przynajmniej tak jej się wydawało.
-Poradzisz sobie jak zawsze.-usłyszała dobrze jej znany głos, przez który przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie słyszała go bardzo długo i miała nadzieję, że więcej nie usłyszy. Odwróciła się w stronę Meksykanina. Patrzyli sobie w oczy, lecz nie tak jak kiedyś. Nie było w nich już miłości, przynajmniej ze strony dziewczyny. Nie potrafiła tak na niego patrzeć, nienawidziła go. Sam jego widok doprowadzał ciemnowłosą do szału. Po tym co jej zrobił miała nadzieję, że więcej go nie zobaczy. Nie rozumiała go, jak w ogóle mógł tu przyjść.
-Pytał cię ktoś o zdanie i w ogóle po co tu przyszedłeś?-nie ukrywała niechęci do chłopaka. Nie potrafiła być dla niego milsza. Nawet na niego nie patrzyła, chciała żeby jak najszybciej sobie poszedł.
-Kiedyś byłaś milsza.-chłopak bardzo wkurzał Francesce.
-Jestem miła, tylko nie dla ciebie-chciała pójść, ale postanowiła, że nie da mu tej satysfakcji. Nie należała do osób, które ustępowały, nigdy nie rezygnowała ze swoich postanowień.
-Dlaczego?-nie mogła uwierzyć, że mógł w ogóle o coś takiego spytać. Wydawało się, że powód jest oczywisty.
Może nie zdawał sobie sprawy z tego co zrobił.
Patrzyła na niego z irytacją. Gardziła nim.
-Jak śmiesz o coś takiego pytać. Odejdź!-była bliska płaczu, jak ktoś tak bliski, mógł tak zranić osobę, która go kochała. Kochała, to minęło i nigdy nie powróci. Była tego pewna, w tym momencie jedyne co do niego czuła to rosnąca wciąż nienawiść. Marco widząc do jakiego stanu doprowadził Włoszkę, wstał i oddalił się. Nie chciał jej stracić, ale bał się, że może być już za późno. Kochał ją, ale sprawy w jego życiu się pokomplikowały. Musiał z nią zerwać. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Zrobił to dla niej.
~~~~
Chłopak trzymając szatynkę za rękę szedł przed siebie.
Dziewczyna nie sprzeciwiała się, wiedziała, że może mu zaufać. Szli w ciszy, co
jakiś czas wymieniali się spojrzeniami i uśmiechali się do siebie. Powinni być
na zajęciach, lecz postanowili, że odpuszczą sobie dziś. Dziewczyna i tak nie
potrafiłaby się skupić, ciągle myślała o wcześniejszej rozmowie z Esmeraldą.
Starała się tego po sobie nie poznać, nie chciała zamartwiać bruneta swoimi
problemami. Chciała choć na chwilę zapomnieć, próbowała, ale nie wychodziło jej
to. Myślała, że może przy nim znowu poczuję się szczęśliwa. Miała nadzieję, że
chłopak znowu ją rozśmieszy lub zrobi coś dzięki czemu będzie mogła zapomnieć o
swoich problemach. Nie miała pojęcia dokąd zmierzają, a czuła, że coraz
bardziej oddalają się w nieznane jej tereny.
-Diego, dokąd mnie prowadzisz?-ciekawość wygrała. Ufała chłopakowi, wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy ale chciała wiedzieć gdzie są.
-Spokojnie. Spodoba ci się.-promiennie uśmiechnął się do dziewczyny. Była to kolejna rzecz, którą w nim uwielbiała. Jego uśmiech sprawiał, że sama mimowolnie się uśmiechała, tak się stało i tym razem. Między nimi znowu zapadła cisza, ale nie na długo, ponieważ po chwili dotarli na miejsce. Była to duża łąka, na środku, której stała drewniana ławka. Wokół było bardzo cicho, słychać było jedynie szelest liści. Nad ławką rosło piękne, duże, rozłożyste drzewo.
-Tu jest pięknie.- była zachwycona tym miejscem. Nigdy tu nie była, nie wiedziała, że takie miejsca jeszcze istnieją. Brunet widząc zauroczenie dziewczyny uśmiechnął się ponownie. Nie patrzyła na niego, mimo to wiedziała, że czuje satysfakcje. Zaskoczył ją po raz kolejny. Każdego dnia pokazywał jej swoje nowe oblicze. Była oczarowana chłopakiem.
-Czemu mnie tu przyprowadziłeś?- Violetta uznała, że jeśli to ona znalazłaby takiej miejsce, nie pokazałaby go nikomu. Tajemnice jego istnienia zachowałaby dla siebie.
-Ponieważ, byłaś smutna, a ja nie mogłem na to patrzeć.- popatrzyła na chłopaka, który już się nie uśmiechał, wypowiadał te słowa całkowicie poważnie. Nawet nie znał powodu jej smutku, a czuł się jakby to jego spotkało.-Zawsze gdy byłem smutny lub potrzebowałem przemyśleć kilka spraw, przychodziłem tu.-ciągle trzymając jej rękę, ruszył w kierunku stojącej nieopodal ławki. Nie patrzył na nią, nie miał odwagi.-To miejsce jest magiczne i jeszcze nikomu go nie pokazałem.
W taki razie dlaczego pokazał je jej?
Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Uważała, że nie jest nikim wyjątkowym lub ważnym dla chłopaka.
Bardzo się myliła.
-Jak je znalazłeś?-była ciekawa. Co sprawiło, że chłopak oddalił się tak bardzo od jakiejkolwiek formy cywilizacji i wyruszył w nieznane mu kiedyś tereny? Spojrzała w jego oczy, które wpatrywały się w taflę wody przed nimi.
-Przepraszam, jeśli zapytałam o coś, o co nie powinnam.-Diego uśmiechnął się, ale nie tak jak zwykle promiennie i szczerze. Jego uśmiech był smutny, bardziej wymuszony.
-Nie, nic się nie stało. Znalazłem je po kłótni z mamą, byłem zły, że nie chciała powiedzieć mi o moim ojcu. Przyleciałem tu niedawno, ale byłem także 2 lata wcześniej. Myślałem, że może tu odnajdę ojca, szukałem długo i nic. Nie znalazłem go. W dniu, kiedy znalazłem to miejsce byłem wściekły, wszystko mnie wkurzało, chciałem być jak najdalej od wszystkich. Szedłem w nieznanym mi kierunku, oddalałem się coraz bardziej, ale nie przeszkadzało mi to, chciałem tego. Kilka dni później dowiedziałem się, że mama miała wypadek i wylądowała w szpitalu. Musiałem przy niej być, ma tylko mnie, więc spakowałem walizki i poleciałem z powrotem do Hiszpanii. Nie poddałem się, postanowiłem spróbować ponownie. Przyleciałem, wiedząc, że tu mieszka mój ojciec. Wymiana była świetnym sposobem, abym nadal kontynuował naukę śpiewania.
-Przepraszam nic nie wiedziałam.- mocno przytuliła bruneta, było jej go żal. Chciała mu jakoś pomóc, ale co mogła zrobić?
-Skąd mogłaś wiedzieć, nikomu o tym nie mówiłem.-darzył ją zaufaniem. Wiedział, że może na nią liczyć, ale sam miał niewielką nadzieję na odnalezienie ojca. Nie poddawał się, ale z każdym dniem nadzieja malała. Szatynka była jedyną osobą, dzięki której jeszcze się uśmiechał. Powoli tracił nadzieję na lepsze jutro, ale widząc ją wierzył, że może być lepiej. Cieszył się, że ją spotkał. Miłość do niej podtrzymywała go na duchu.
-Diego, dokąd mnie prowadzisz?-ciekawość wygrała. Ufała chłopakowi, wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy ale chciała wiedzieć gdzie są.
-Spokojnie. Spodoba ci się.-promiennie uśmiechnął się do dziewczyny. Była to kolejna rzecz, którą w nim uwielbiała. Jego uśmiech sprawiał, że sama mimowolnie się uśmiechała, tak się stało i tym razem. Między nimi znowu zapadła cisza, ale nie na długo, ponieważ po chwili dotarli na miejsce. Była to duża łąka, na środku, której stała drewniana ławka. Wokół było bardzo cicho, słychać było jedynie szelest liści. Nad ławką rosło piękne, duże, rozłożyste drzewo.
-Tu jest pięknie.- była zachwycona tym miejscem. Nigdy tu nie była, nie wiedziała, że takie miejsca jeszcze istnieją. Brunet widząc zauroczenie dziewczyny uśmiechnął się ponownie. Nie patrzyła na niego, mimo to wiedziała, że czuje satysfakcje. Zaskoczył ją po raz kolejny. Każdego dnia pokazywał jej swoje nowe oblicze. Była oczarowana chłopakiem.
-Czemu mnie tu przyprowadziłeś?- Violetta uznała, że jeśli to ona znalazłaby takiej miejsce, nie pokazałaby go nikomu. Tajemnice jego istnienia zachowałaby dla siebie.
-Ponieważ, byłaś smutna, a ja nie mogłem na to patrzeć.- popatrzyła na chłopaka, który już się nie uśmiechał, wypowiadał te słowa całkowicie poważnie. Nawet nie znał powodu jej smutku, a czuł się jakby to jego spotkało.-Zawsze gdy byłem smutny lub potrzebowałem przemyśleć kilka spraw, przychodziłem tu.-ciągle trzymając jej rękę, ruszył w kierunku stojącej nieopodal ławki. Nie patrzył na nią, nie miał odwagi.-To miejsce jest magiczne i jeszcze nikomu go nie pokazałem.
W taki razie dlaczego pokazał je jej?
Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Uważała, że nie jest nikim wyjątkowym lub ważnym dla chłopaka.
Bardzo się myliła.
-Jak je znalazłeś?-była ciekawa. Co sprawiło, że chłopak oddalił się tak bardzo od jakiejkolwiek formy cywilizacji i wyruszył w nieznane mu kiedyś tereny? Spojrzała w jego oczy, które wpatrywały się w taflę wody przed nimi.
-Przepraszam, jeśli zapytałam o coś, o co nie powinnam.-Diego uśmiechnął się, ale nie tak jak zwykle promiennie i szczerze. Jego uśmiech był smutny, bardziej wymuszony.
-Nie, nic się nie stało. Znalazłem je po kłótni z mamą, byłem zły, że nie chciała powiedzieć mi o moim ojcu. Przyleciałem tu niedawno, ale byłem także 2 lata wcześniej. Myślałem, że może tu odnajdę ojca, szukałem długo i nic. Nie znalazłem go. W dniu, kiedy znalazłem to miejsce byłem wściekły, wszystko mnie wkurzało, chciałem być jak najdalej od wszystkich. Szedłem w nieznanym mi kierunku, oddalałem się coraz bardziej, ale nie przeszkadzało mi to, chciałem tego. Kilka dni później dowiedziałem się, że mama miała wypadek i wylądowała w szpitalu. Musiałem przy niej być, ma tylko mnie, więc spakowałem walizki i poleciałem z powrotem do Hiszpanii. Nie poddałem się, postanowiłem spróbować ponownie. Przyleciałem, wiedząc, że tu mieszka mój ojciec. Wymiana była świetnym sposobem, abym nadal kontynuował naukę śpiewania.
-Przepraszam nic nie wiedziałam.- mocno przytuliła bruneta, było jej go żal. Chciała mu jakoś pomóc, ale co mogła zrobić?
-Skąd mogłaś wiedzieć, nikomu o tym nie mówiłem.-darzył ją zaufaniem. Wiedział, że może na nią liczyć, ale sam miał niewielką nadzieję na odnalezienie ojca. Nie poddawał się, ale z każdym dniem nadzieja malała. Szatynka była jedyną osobą, dzięki której jeszcze się uśmiechał. Powoli tracił nadzieję na lepsze jutro, ale widząc ją wierzył, że może być lepiej. Cieszył się, że ją spotkał. Miłość do niej podtrzymywała go na duchu.
~~~~
Spacerowały po parku. Dawno ze sobą nie
rozmawiały. W ich życiu dużo się działo, trochę się od siebie oddaliły, mimo to
nadal były przyjaciółkami. Każda z nich miała problemy, nie tylko domowe, ale
także sercowe. Bardzo się cieszyły ze spotkania, czuły się jakby nie widziały
się z co najmniej miesiąc, a przecież mijały się codziennie w szkole. Mijały,
ale od dawna nie rozmawiały. Nie tak jak kiedyś. Spacerowały, śmiały się i
plotkowały. Jak to robią dziewczyny. Starały się jednak unikać tematów
związanych z ich życiem prywatnym. Wiedziały, że popsułoby im to humor.
Natalia spytała o chłopaka blondynki, nie zdając sobie sprawy z tego, że to
pytanie może zasmucić przyjaciółkę.
-Niby wszystko jest dobrze. Ale czuje, że Fede nie jest ze mną do końca szczery. Poza tym nadal ma problem z alkoholem, a ja nie wiem jak na niego wpłynąć.- Natalia zapomniała o problemie chłopaka, poczuła, że swoim pytaniem zasmuciła Ferro. Nie chciała tego, ale prawda jest taka, że każdy ma jakieś problemy. Ona także je miała, a jej problem nazywał się Camila Torres.
-Życie nie jest idealne, ale nasze jest w szczególności do dupy.- Ludmila mimowolnie się uśmiechała. Właśnie za to lubiła ciemnowłosą, chociaż była nieśmiała to zawsze wiedziała co powiedzieć. Przy Ludmile, Natalia była sobą. Nie rozumiała czemu przy Maxi’m taka nie jest, czemu boi się wyznać mu swoje uczucia. Przez to tylko cierpi.
-Masz rację.-przez chwilę szły w milczeniu, starały się przeanalizować swoje życie. Nie było idealne, ale miało też dobre strony.-A jak sprawa z Maxi’m?- Natalia poczuła nagły przypływ złości, poczuła też coś na rodzaj smutku. Ale w tamtej chwili czuła tylko złość w stosunku do chłopaka.
-A jak ma być. Jest z Camilą, nawet tego nie ukrywa. Widziałaś ich dziś, chodzili za ręce, śmiali się i całowali. Nawet nie pomyślał jak ja się czuję!-Ludmila współczuła Hiszpance, wiedziała, że chłopak od zawsze jej się podobał. Nigdy nie miała mu jednak odwagi tego powiedzieć. Domyślała się jak musi się czuć.
-Nigdy nie powiedziałaś mu co czujesz, a faceci nie są zbyt bystrzy. Wiem co mówię, Federico jeśli nie powiem czegoś wprost, też się nie domyśli.- przyjaciółka popatrzyła groźnie na blondynkę. Była oburzona jej słowami.
-Powinnaś być po mojej stronie, a nie go bronić.- brązowooka spojrzała na Natalię trochę zdziwiona. To nie miało tak zabrzmieć.
-Nie bronię go, po prostu…-nie dała jej dokończyć.
-Wiesz co nie ważne.-dziewczyna odwróciła się na pięcie i odeszła. Ludmila zastanawiała się czy zrobić coś, aby zatrzymać przyjaciółkę. Uznała, że nic nie wskóra, jeszcze bardziej by ją zezłościła. Blondynka postanowiła pójść do Studio, myślała, że może spotka tam swojego chłopaka. Nie śpieszyło jej się do domu, w którym jak zawsze nikt na nią nie czekał. Postanowiła, że przejdzie się dłuższą drogą, chciała pooddychać świeżym powietrzem. Lubiła przebywać na zewnątrz, ale w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, nienawidziła deszczu. W pewnym momencie zauważyła Federico. Chciała do niego podejść, przywitać się. Zaczęła się przybliżać i dostrzegła, że rozmawia z jakąś dziewczyną. Podeszła bliżej, chcąc usłyszeć słowa przez nich wypowiadane. Nie była wścibska, po prostu od dawna czuła, że Włoch ukrywał coś przed nią i może w ten sposób czegoś się dowie. Zbliżyła się i dostrzegła, że osobą, z którą rozmawia chłopak jest Lena. Blondynka ewidentnie krzyczała na niego. Ludmila nie słyszała jednak dobrze jej słów, więc postanowiła przybliżyć się jeszcze bardziej. To był wielki błąd, słowa które padły z ust młodszej siostry Natalii, załamały dziewczynę.
-Federico nie odchodź. Nie wieżę, że nic do mnie nie czujesz. Nie wieże, rozumiesz. Nie poszedł byś ze mną do łóżka, gdybyś nic do mnie czuł. Przecież każdy wie, że nie kochasz Ludmili.-blondynce momentalnie do oczy napłynęły łzy, których nie potrafiła zatrzymać. Słowa wypowiedziane przed chwilą przez Lene, sprawiły, że poczuła się jakby straciła wszystko. Wszystko co czuła do chłopaka, co on czuła do niej to była gra. Bawił się nią, a kiedy się znudził, znalazł sobie nową zabawkę. Coś ją sparaliżowało, nie potrafiła się ruszyć, nie widziała, ani nie słyszała już nic. Nie myślała już o niczym, wiedziała tylko, że chłopak, którego kochała zdradził ją. Z jej ust wydobyło się tylko jedno słowa, na które sama nie umiała sobie odpowiedzieć.
-Dlaczego?-w tym momencie, szatyn i blondynka dostrzegli Ludmile. Zauważyli w jakim jest stanie i domyślili się, że musiała usłyszeć ich kutnie. Nie wiedział co odpowiedzieć, stało się to czego tak bardzo się obawiał. Poznała prawdę i prawdopodobnie nigdy mu nie wybaczy. Natychmiast podbiegł do dziewczyny, która ledwo trzymała się na nogach. Chciał ją podtrzymać, ale ona błyskawicznie wyrwała się z jego uścisku. Spojrzała mu w oczy i wiedziała, że Lena mówiła prawdę. Do jej oczu napłynęło jeszcze więcej łez, niż przed chwilą. W duchu myślała, że to może jakiś głupi żart, zły sen, ale wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy i wiedziała, że to dzieje się naprawdę. Lena stała z boku i przyglądała się całej sytuacji, cieszyła się z takiego obrotu spraw. Myślała, że teraz bez przeszkód będzie mogła być z Federico.
Przeszkód było jednak zbyt wiele.
Ludmila odwróciła się, aby nie patrzeć już w oczy byłego chłopaka.
-Nienawidzę cię.-te słowa były ostatnimi, które do niego wypowiedziała. Cała zapłakana ruszyła w stronę domu. Pierwszy raz cieszyła się , że nie ma tam nikogo. Potrzebowała samotności. Chłopak patrzył na odchodząca blondynkę. Czuł, że stracił coś cennego. Czuł smutek i złość, nie wiedział, które z tych uczuć jest silniejsze. Był pewny, że tylko jednak rzecz poprawi mu humor, pozwoli na chwile zapomnieć.
-Niby wszystko jest dobrze. Ale czuje, że Fede nie jest ze mną do końca szczery. Poza tym nadal ma problem z alkoholem, a ja nie wiem jak na niego wpłynąć.- Natalia zapomniała o problemie chłopaka, poczuła, że swoim pytaniem zasmuciła Ferro. Nie chciała tego, ale prawda jest taka, że każdy ma jakieś problemy. Ona także je miała, a jej problem nazywał się Camila Torres.
-Życie nie jest idealne, ale nasze jest w szczególności do dupy.- Ludmila mimowolnie się uśmiechała. Właśnie za to lubiła ciemnowłosą, chociaż była nieśmiała to zawsze wiedziała co powiedzieć. Przy Ludmile, Natalia była sobą. Nie rozumiała czemu przy Maxi’m taka nie jest, czemu boi się wyznać mu swoje uczucia. Przez to tylko cierpi.
-Masz rację.-przez chwilę szły w milczeniu, starały się przeanalizować swoje życie. Nie było idealne, ale miało też dobre strony.-A jak sprawa z Maxi’m?- Natalia poczuła nagły przypływ złości, poczuła też coś na rodzaj smutku. Ale w tamtej chwili czuła tylko złość w stosunku do chłopaka.
-A jak ma być. Jest z Camilą, nawet tego nie ukrywa. Widziałaś ich dziś, chodzili za ręce, śmiali się i całowali. Nawet nie pomyślał jak ja się czuję!-Ludmila współczuła Hiszpance, wiedziała, że chłopak od zawsze jej się podobał. Nigdy nie miała mu jednak odwagi tego powiedzieć. Domyślała się jak musi się czuć.
-Nigdy nie powiedziałaś mu co czujesz, a faceci nie są zbyt bystrzy. Wiem co mówię, Federico jeśli nie powiem czegoś wprost, też się nie domyśli.- przyjaciółka popatrzyła groźnie na blondynkę. Była oburzona jej słowami.
-Powinnaś być po mojej stronie, a nie go bronić.- brązowooka spojrzała na Natalię trochę zdziwiona. To nie miało tak zabrzmieć.
-Nie bronię go, po prostu…-nie dała jej dokończyć.
-Wiesz co nie ważne.-dziewczyna odwróciła się na pięcie i odeszła. Ludmila zastanawiała się czy zrobić coś, aby zatrzymać przyjaciółkę. Uznała, że nic nie wskóra, jeszcze bardziej by ją zezłościła. Blondynka postanowiła pójść do Studio, myślała, że może spotka tam swojego chłopaka. Nie śpieszyło jej się do domu, w którym jak zawsze nikt na nią nie czekał. Postanowiła, że przejdzie się dłuższą drogą, chciała pooddychać świeżym powietrzem. Lubiła przebywać na zewnątrz, ale w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, nienawidziła deszczu. W pewnym momencie zauważyła Federico. Chciała do niego podejść, przywitać się. Zaczęła się przybliżać i dostrzegła, że rozmawia z jakąś dziewczyną. Podeszła bliżej, chcąc usłyszeć słowa przez nich wypowiadane. Nie była wścibska, po prostu od dawna czuła, że Włoch ukrywał coś przed nią i może w ten sposób czegoś się dowie. Zbliżyła się i dostrzegła, że osobą, z którą rozmawia chłopak jest Lena. Blondynka ewidentnie krzyczała na niego. Ludmila nie słyszała jednak dobrze jej słów, więc postanowiła przybliżyć się jeszcze bardziej. To był wielki błąd, słowa które padły z ust młodszej siostry Natalii, załamały dziewczynę.
-Federico nie odchodź. Nie wieżę, że nic do mnie nie czujesz. Nie wieże, rozumiesz. Nie poszedł byś ze mną do łóżka, gdybyś nic do mnie czuł. Przecież każdy wie, że nie kochasz Ludmili.-blondynce momentalnie do oczy napłynęły łzy, których nie potrafiła zatrzymać. Słowa wypowiedziane przed chwilą przez Lene, sprawiły, że poczuła się jakby straciła wszystko. Wszystko co czuła do chłopaka, co on czuła do niej to była gra. Bawił się nią, a kiedy się znudził, znalazł sobie nową zabawkę. Coś ją sparaliżowało, nie potrafiła się ruszyć, nie widziała, ani nie słyszała już nic. Nie myślała już o niczym, wiedziała tylko, że chłopak, którego kochała zdradził ją. Z jej ust wydobyło się tylko jedno słowa, na które sama nie umiała sobie odpowiedzieć.
-Dlaczego?-w tym momencie, szatyn i blondynka dostrzegli Ludmile. Zauważyli w jakim jest stanie i domyślili się, że musiała usłyszeć ich kutnie. Nie wiedział co odpowiedzieć, stało się to czego tak bardzo się obawiał. Poznała prawdę i prawdopodobnie nigdy mu nie wybaczy. Natychmiast podbiegł do dziewczyny, która ledwo trzymała się na nogach. Chciał ją podtrzymać, ale ona błyskawicznie wyrwała się z jego uścisku. Spojrzała mu w oczy i wiedziała, że Lena mówiła prawdę. Do jej oczu napłynęło jeszcze więcej łez, niż przed chwilą. W duchu myślała, że to może jakiś głupi żart, zły sen, ale wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy i wiedziała, że to dzieje się naprawdę. Lena stała z boku i przyglądała się całej sytuacji, cieszyła się z takiego obrotu spraw. Myślała, że teraz bez przeszkód będzie mogła być z Federico.
Przeszkód było jednak zbyt wiele.
Ludmila odwróciła się, aby nie patrzeć już w oczy byłego chłopaka.
-Nienawidzę cię.-te słowa były ostatnimi, które do niego wypowiedziała. Cała zapłakana ruszyła w stronę domu. Pierwszy raz cieszyła się , że nie ma tam nikogo. Potrzebowała samotności. Chłopak patrzył na odchodząca blondynkę. Czuł, że stracił coś cennego. Czuł smutek i złość, nie wiedział, które z tych uczuć jest silniejsze. Był pewny, że tylko jednak rzecz poprawi mu humor, pozwoli na chwile zapomnieć.
****
Wierzcie czy nie, ale pisałam ten rozdział 5 dni. Brak komentarzy nie zachęca mnie do pisania. Martwi mnie to, nie wiem czy ktoś czyta to co piszę. Myślę nad zawieszeniem bloga. Wmawiam sobie, że to dopiero początek, że mam tego bloga dopiero nie cały miesiąc. No cóż, z może ja się po prostu nie nadaję do pisania takich opowiadań. Chciałabym abyście wyrazili swoje zdanie i dodali jakiś komentarz, żebym wiedziała, że mam dla kogo pisać. Lubie pisać i dam sobie jeszcze trochę czasu, ale jeśli sytuacja się nie poprawi to zawieszę bloga. Chcecie tego?
Cóż za głupoty gadasz masz wielki talent uwielbiam tego bloga, nie poddawaj się, myślę że dużo osób jest leniwych tak samo jak ja i nie zawsze chce się im komentować i Twój blog jest nowy i zapewne wile osób o Tym geniuszu nie wie
OdpowiedzUsuńDziękuje. Dobrze wiedzieć, że choć jedna osoba czyta to co piszę.
UsuńZnalazłam twój blog dzisiaj rano i szybciuteńko przeczytałam wszystkie rozdziały. Nię martw sie o brak komentarzy. Tak często bywa i to nie tylko na początku.
OdpowiedzUsuńWitam w blog strefie. Mam nadzieję, że będziesz się tutaj czuła jak w domu, poznasz wielu ciekawych ludzi i co najważniejsze rozwiniesz swój talent.
Idzie ci świetnie i robisz mało błędów, co cieszy oko czytelnika. Szybko i gładko czyta mi się twoje rozdziały, a pewnie w niedalekiej przyszłości jeszcze lepiej. Lubię być z kimś od samego początku jego twórczości, potem widać jego postępy jak na dłoni, a to tak bardzo cieszy moje oko. Z moim komentowaniem różnie bywa, ale postaram się jak najczęściej. Ode mnie zawsze usłyszysz szczerą opinię, nie jestem ekspertem i nie zrobiłam zbyt dużych postępów na blogu przez te kilka miesięcy, ale zawsze służę pomocą.
Masz bardzo ciekawe pomysły na wątki bohaterów i jest tu moje ukochane Naxi <3
Moje serce nie trudno podbić :D
Mam nadzieję, że nie poddasz się i niedługo ukaże się kolejny rozdział. Na blogerze różnie bywa raz są komentarze, razem ich nie ma, ale nie ma się czym przejmować. Trzeba tylko pisać dalej. Bo to sprawia największą przyjemność. Nie martw się na każdym blogu jest dużo czytelników, którym się niechce komentować, więc nigdy nie będziesz pisać tylko dla siebie.
Więc czekam na kolejny rozdział ;)
Życzę powodzenia i pozdrawiam <3
Dziękuje ci z całego serca. Cieszę się, że ci się podoba.
UsuńLiczę na szczerą opinie, która pomoże mi w lepszym prowadzeniu bloga.
Masz rację, lubię pisać i na razie z tego nie zrezygnuje. Po prostu brak komentarzy nie zachęca.
Nie poddałam się, ale moje rozdziały nie powstają szybko. Zazwyczaj piszę je kilka dni.
Dziękuje i również pozdrawiam :*
Nie myśl, że po ostatnim komentarzu tak długo czytałam ten, ale musiałam jeszcze coś zrobić i trochę mi przeszkadzano w czytaniu :D
OdpowiedzUsuńO Dielettcie nie muszę nic pisać, bo jest to cudowne ♥
Naty i Lu ♥
Biedna Lu ;c